ACTA w szkole

ACTA a korzystanie z internetu w szkole

Tematem numer jeden jest w ostatnich dniach podpisane przez Polskę porozumienie ACTA. Wiele osób obawia się, że może ono stać się narzędziem ograniczającym  wolność w internecie. Rząd obiecuje, że zanim nasz kraj ratyfikuje ową budzącą tyle sprzeciwu umowę, wszystkie wątpliwości zostaną wyjaśnione. Osoby obecnie korzystające w szkołach z internetu wiedzą, że obawy są ogromne, a pytań wiele. I nie chodzi tu o oglądanie filmów zanim pojawią się w kinach, ale o dużo poważniejsze problemy.
Przedstawiciele rządu powinni na te pytania odpowiedzieć, bo ścisłe przestrzeganie praw autorskich może ograniczyć korzystanie przez uczniów z dorobku kulturowego poprzednich pokoleń. A przecież rozwój ludzkości możliwy był dlatego, że ludzie uczyli się od siebie nawzajem i przejmowali najlepsze rozwiązania. Ktoś wymyślił dźwignię, a inni to przejęli. Jednak od XIX wieku prawa autorskie ewoluują w bardzo niebezpiecznym kierunku. Autorami owego przeracjonalizowania i przeregulowania obowiązujących zasad są prawnicy. Tworzone przez nich akty prawne są tak napisane, że nikt poza wąską grupą ekspertów, nie jest w stanie ich zrozumieć. Dotyczy to nawet posłów głosujących w parlamentach nad konkretnymi rozwiązaniami prawnymi.
Obecne podejście do praw autorskich, nawet bez umowy ACTA, generuje wiele absurdów. W Europie ponad 200 tysięcy filmów leży w magazynach, bo nie można rozstrzygnąć, do kogo należą prawa. Jeśli by konsekwentnie iść tą drogą, to niedługo będziemy się zastanawiać, czy istnienie bibliotek bezpłatnie udostępniających książki jest zgodne z prawem.

Rozumiejąc złożoność sytuacji i potrzebę ochrony prawa twórców do ich dzieł, widzę jednocześnie, jakim zagrożeniem może być umowa ACTA dla edukacji dopiero zaczynającej korzystać z dobrodziejstw internetu. Dlatego dziś trzeba domagać się odpowiedzi na sformułowane poniżej pytania i określić zasady, na jakich w szkołach będzie można korzystać z internetowych zasobów i wykorzystywać w internecie materiały pochodzące z innych źródeł. Uczniowie mają nauczyć się, jak korzystać z sieci, mają przeprowadzać projekty edukacyjne, kontaktować się z rówieśnikami z innych krajów, pracować z platformami edukacyjnymi. Wszystko to oznacza konieczność wykorzystywania różnego typu materiałów: zdjęć, artykułów, piosenek, wywiadów, reklam, filmów, fragmentów lub całych utworów literackich (wiersze).

Oto kilka niejasnych dziś sytuacji:
1)    Nauczyciel na lekcji języka angielskiego odtwarza z youtuba piosenkę brytyjskiej piosenkarki, a uczniowie wykorzystują jej tekst do ćwiczenia wybranych struktur gramatycznych.
2)    Uczniowie tworzą prezentacje na temat wybitnych amerykańskich pisarzy. Wykorzystują w niej zdjęcia i fragmenty wywiadów, jakie znaleźli w internecie.
3)    Nauczyciel pokazuje w klasie zdjęcia i fragmenty filmów o Peru, jakie znalazł w internecie.
4)    Uczniowie pracujący z platformą edukacyjną Moodle, wstawiają tam zdjęcia i materiały znalezione w internecie.
5)    Uczniowie robią prezentacje na temat różnych ras psów, kopiują zdjęcia znalezione w internecie, drukują je i robią  z nich plakat.

Ponieważ od dawna zajmuję się wykorzystaniem nowych technologii na lekcjach języka obcego,  problemy z prawami autorskimi znam z autopsji. Jakiś czas temu, w ramach zajęć z metodyki studenci toruńskiego NKJO wspólnie ze studentami z Pädagogische Hochschule z Heidelbergu pracowali nad projektem, którego celem było porównanie jakości polskich i niemieckich podręczników do nauki języków obcych. Efekty kilkumiesięcznej pracy chcieliśmy opublikować na stonach obu szkół, ale na prośbę opiekuna niemieckich studentów odstąpiliśmy od tego pomysłu. W materiałach było bowiem wiele zdjęć, ilustracji i skanów wybranych podręcznikowych stron, a pracownicy Pädagogische Hochschule mieli w owym czasie z tym właśnie poważny problem. Pewna niemiecka kancelaria prawnicza zwróciła się do nich w imieniu amerykańskich fotografów o odszkodowanie w wysokości 2000 Euro za każde wykorzystane przez studentów zdjęcie, które można było znaleźć w materiałach opublikowanych na stronach szkoły i na platformie Moodle. Ponieważ projekt, nad którym pracowali dotyczył amerykańskich pisarzy, w materiałach można było znaleźć ich zdjęcia. Co ciekawe, nie były one nawet ściągnięte na serwer Pädagogische Hochschule, ale w materiałach z projektu wstawiono jedynie odpowiednie linki. Były to fotografie zrobione w bardzo oficjanych sytuacjach, np. gdy pisarz odbierał nagrodę.
Opiekun niemieckiej grupy opowiadał mi wtedy, że w Niemczech działają wyspecjalizowane grupy prawników, które przeszukują strony szkół i uniwersytetów, aby wymuszać od nich pieniądze. Dopiero gdy znajdą zdjęcia, szukają ich autorów i kontaktują się z nimi, proponując jedynie niewielką część z kwoty, której żądają od szkół. Nie chodzi tu więc o to, że to fotograf, czy inny autor chce chronić swoje prawa, ale o interes dużych korporacji prawniczych, które w oparciu o prawa autorskie odkryły nowe źródło zysku i możliwość rozwinięcia nowego rodzaju „usług dla klientów”. W Polsce o podobnym procederze jeszcze nie słyszałam, ale chciałabym wiedzieć, jak sytuacja wygląda w świetle obecnego prawa i jak miałaby wyglądać po ratyfikacji porozumienia ACTA. Co do intencji korporacji prawniczych, nie powinno się mieć najmniejszych złudzeń.

Aby wyjaśnić problem, posłużę się przykładami z własnej praktyki.  „Obraz mężczyzny w reklamie” – projekt polsko – francuski.
Polscy i francuscy studenci wyszukują najciekawsze reklamy w których ukazani są mężczyzni. Pochodzą one zarówno z prasy (zeskanowane zdjęcia), jak i z telewizji (nagrania spotów reklamowych). Następnie usuwane są wszelkie napisy oraz dane, które mogłyby ułatwić identyfikację reklamy. Po takiej obróbce zdjęcia wysyłane zostają do partnerów, którzy muszą odgadnąć, co owe zdjęcia reklamują. Punktem kulminacyjnym projektu jest wideokonferencja, podczas której polscy i francuscy studenci dyskutują o tym, jak branża reklamowa w obu krajach przedstawia kobiety i mężczyzn, jakich stereotypów używa, jak wpływa to na zbiorową mentalność . Efekty projektu zostały opublikowane na fińskiej platformie edukacyjnej, z wykorzystaniem zeskanowanych reklam z gazet i linków do reklam znalezionych w internecie. Wcześniej wysłaliśmy do wszystkich redakcji prośby o zgodę na wykorzystanie tych materiałów, ale od nikogo nie dostaliśmy odpowiedzi.
Pytanie
Czy opublikowanie materiałów z projektu było zgodne z prawem? Czy będzie można robić coś takiego po wprowadzeniu porozumienia ACTA? Czy dla celów edukacyjnych można korzystać z reklam i spotów publikowanych w prasie, telewizji, internecie?

W ramach innego projektu zajmowaliśmy się analizą polskich, niemieckich i francuskich wierszy. Studenci wyszukiwali utwory poświęcone jednemu tematowi, np. reklamie i wspólnie z grupą francuską analizowaliśmy, jak ten fenomen został przedstawiony przez poetów z różnych krajów. Zainteresowanym polecam wiersz Wisławy Szymborskiej „Prospekt”. Ten i inne wiersze naszej noblistki można znaleźć np. na stronie: http://wiersze.bfcior.pl/wislawa-szymborska.php?show=prospekt
Czy jest to legalne? Czy ja pisząc w blogowym poście tekst o tym, jak dobór utworów literackich działa na sieć neuronalną, mogę przytoczyć cały wiersz Wisławy Szymborskiej? Jest dla mnie sprawą oczywistą, że zawsze należy podać autora i źródło pochodzenia tekstu, ale na użytek celów edukacyjnych nie jestem w stanie sprawdzić, do kogo należą prawa autorskie utworów, które ja, moi uczniowie czy studenci chcą wykorzystać.

Materiały do opisanych projektów zbieraliśmy i komentowalismy na otwartej platformie edukacyjnej, wykorzystując wiersze, do których nie mieliśmy praw autorskich.
Czy wolno nam to robić? Czy będzie nam wolno korzystać z utworów literackich i omawiać je na otwartych i zamkniętych platformach edukacyjnych wstawiając fragmenty lub całość utworów?

Aby dobrze przygotować uczniów do życia w społeczeństwie informacyjnym, trzeba nauczyć ich korzystania z internetu. Ministerstwo propaguje metodę projektów wprowadzając np. obowiązek przeprowadzenia w gimnazjum jednego projektu w ciągu trzech lat. Czemu nie miałaby to być międzynarodowa współpraca, która rozwija również znajomość języków obcych? Jednak takie przedsięwzięcia wymagają korzystania z internetowych zasobów lub wykorzystywania i publikowania tekstów, do których nie ma się praw autorskich. Jak mielibyśmy dyskutować na platformie o wierszach, nie publikując ich? Czy można wyobrazić sobie opisane projekty bez możliwości korzystanie z tekstów, zdjęć, statystyk i innych ogólnodostępnych materiałów? Czy wolno takie materiały wykorzystywać na platformach edukacyjnych, czy w wstawianych do sieci uczniowskich prezentacjach? Postęp możliwy jest właśnie dzięki wymianie i współpracy. Bo jak rozmawiać o kulturze czy sztuce nie odwołując się do dorobku różnych artystów i twórców? I czy dziś można to robić bez internetu? Przykładem wykorzystania sztuki w projektach internetowych może być współpraca studentów toruńskiego NKJO ze studentami z Meksyku – http://daf.eduprojects.net/daf11/.

Szkolny prawnik
Skąd uczniowie i nauczyciele maja wiedzieć, kto ma prawa autorskie do wybranych utworów? Ile czasu zajęłyby próby ich zdobycia? Niedługo może okazać się, że uczniowie mają uczyć się, jak pracować z internetem i mają przeprowadzać projekty edukacyjne, ale nie wolno korzystać ze zdjęć, tekstów i materiałów, do których ktoś może mieć prawa autorskie. W takiej sytuacji, w każdej szkole trzeba będzie zatrudnić prawnika. Przesada? W Niemczech prawników reprezentujących szkoły wynajęły ministerstwa (w każdym kraju związkowym jest ministerstwo zajmujące się edukacją).

Umowa ACTA ma zabezpieczyć prawa autorskie. Skorzystają na tym bez wątpienia możni tego świata, wielkie korporacje i przede wszystkim prawnicy. We wszystkich krajach szybko pojawią się kancelarie prawnicze, które będą sprawdzać, czy w uczniowskich prezentacjach nie wykorzystano zdjęć, tekstów, utworów muzycznych czy filmów chronionych porozumieniem ACTA. Ale jak w takich warunkach miałaby rozwijać się nauka? Co z pracami dyplomowymi, magisterskimi, doktorskimi? Czy studenci będą mogli opisywać, jak wykorzystują w szkole autentyczne materiały? Dziś studenci toruńskiego NKJO w swoich pracach dyplomowych opisują, jak wykorzystać muzykę na lekcjach języków obcych i do swoich prac dołączają płyty CD z wybranymi utworami muzycznymi. Być może po wprowadzeniu ACTA stwierdzą, że bezpieczniej jest ograniczyć się do podręcznika i robić z uczniami zadania z lukami.

Dyskutując o ochronie praw autorskich nie można pomijać faktu, iż  tzw. „klikalność” oznacza popularność, a to w świecie realnym przekłada się na sukces finansowy.

Nauczyciele języków obcych zainteresowani opisanymi tu i innymi projektami, znajdą dokładne informacje w mojej książce „Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych”, Drugie wyd. Warszawa 2010. „Fraszka edukacyjna”. Piszę teraz „Neurodydaktykę”. Chciałabym zawrzeć w niej jak najwięcej przykładów nauczania przyjaznego mózgowi. To wymaga czerpania z dorobku innych osób, w tym również artystów. Zawsze podaję autora, ale czy to wystarczy?

 

Ponieważ na rynku jest jeszcze inne wydanie „Neurodydaktyki” informuję, że prawa do mojej książki ma jedynie Wydawnictwo Naukowe UMK i tylko pod zawartymi w tej książce tezami mogę się podpisać. Za błędy zawarte w innym wydaniu, nie ponoszę odpowiedzialności. Swoim nazwiskiem firmuję jedynie „Neurodydaktykę” z pokazaną tu okładką. Jeśli ktoś chce przeczytać MOJĄ książkę, to proszę korzystać z wydania z  granatowym profilem twarzy.  Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych stanowi, iż to autor odpowiada za treść i formę swojego dzieła. Ja miałam wpływ jedynie na formę i treść książki wydanej przez Wydawnictwo Naukowe UMK.

Neurodydaktyka

Kiążkę można kupić przez internet np. tu:

http://www.kopernikanska.pl/prod_193628_Neurodydaktyka_Nauczanie_i_uczenie_sie_przyjazne_mozgowi.html

 

Comments ( 0 )
  1. Magdalena Kosicka

    Pani Marzeno, jak już pisałam w komentarzu pod wcześniejszym postem. Moją zgodę Pani ma 🙂

    Pozdrawiam serdecznie,
    M.Kosicka
    ps. podaję kontakt do siebie w razie potrzeby m.m.kosicka@gmail.com

  2. mazylinska Post author

    Pani Magdo,

    pięknie dziękuję i za zgodę na wykorzystanie Pani pomysłów i za inspirację. Dziś na 17.00 dostałam zaproszenie od rodziców zajmującymi się edukacją domową. Ale na spotkaniu będę mówić ogólnie o tym, jak rozwija się mózg dzieci, co ten rozwój wspiera, a co hamuje, wiec pewnie będą tez osoby zainteresowane wspieraniem rozwoju swoich dzieci.
    Dzięki przykładom z Pani bloga czy też propozycjom opisanym przez Ninę Huterską – Górecką mam już całkiem dużo przykładów nauczania przyjaznego mózgowi. Pomysł „Ortografia i brykanie” szalenie mi sie podoba!!!

    Na pewno będę zaglądać na Pani blog w poszukiwaniu kolejnych przykładów!

    Pozdrawiam ciepło,
    m.ż.

  3. Wyobrażam sobie, że szkoła powinna mieć szczególne prawa do korzystania z dóbr kultury. Pominę głębsze uzasadnienie, wspomnę jedynie o „czystym interesie”. Uważam, że bezpłatne korzystanie z dóbr kultury przez szkołę jest najlepszą inwestycją dla twórcy. Być „cytowanym” w szkole, to najlepsza reklama i najtrafniejszy biznes dla autora.

    • mazylinska Post author

      @ Wiesław

      To piękna i idealistyczna wizja. Tak oczywiście być powinno! Kto nauczy się w dzieciństwie korzystać z dóbr kultury, ten będzie to robił w dorosłym życiu. Prowadząc zajęcia z nowych technologii i ucząc moich studentów korzystania z nich, zawsze kładę nacisk, by łączyć nowe źródła z tradycyjnymi. Pracując z platformą Moodle analizujemy wiersze, poznamy Meksyk (współpraca polskich i meksykańskich studentów) analizujemy japońską sztukę (polscy i japońscy uczniowie uczący się niemieckiego). Takie projekty są bardzo ciekawe i zawsze wymagają łączenia zdygitalizowanego świata z realną sztuką i kulturą. Jednak celem porozumienia ACTA nie jest umożliwienie wszystkim dostępu do dóbr kultury, ale wprowadzenie odpłatności wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Czy prawnicy, którzy stworzyli ACTA będą myśleć o szkole i uczniach? Obawiam się, że nie. Ale ministrowie Szumilas i Boni powinni. Chciałabym, żeby odpowiedzieli na postawione tu pytanie, jak porozumienie ACTA będzie wpływać na pracę szkoły.

  4. Iwona

    No właśnie, jak ACTA wpłynie na pracę w szkole? Jestem studentką i piszę pracę licencjacką na temat reklamy. Oczywiste jest, że będę musiała skorzystać z wielu materiałów znajdujących się w internecie (reklamy w formie filmu, obrazków, muzycznej itp.). Nasuwa mi się teraz pytanie: czy pisząc swoją pracę muszę zatrudnić prawnika, żeby sprawdził, czy rzeczywiście korzystam z tych plików legalnie, czy po prostu je wykorzystać i czekać na wezwanie zapłaty niebotycznej sumy kary? Którego studenta na to stać??!! A może po prostu zrezygnować z pisania prac licencjackich, dyplomowych, magisterskich…?

  5. Dorota

    Ciekawe tylko czy my-studenci – jako przyszli nauczyciele będziemy mogli w przyszłości na zajęciach j. niemieckiego pokazywać uczniom różnego rodzaju filmy,obrazki lub zdjęcia, które z pewnością zwiększyłyby zainteresowanie tematem oraz skuteczniej zobrazowałyby omawiany problem. Chyba zostanie nam tylko jedno wyjście…wykonywanie z uczniami nudnych i nierozwijających myślenia zadań z lukami. Niestety.

  6. Szanowna Pani!

    Artykuł doskonale przedstawia obecne problemy. Można się tylko zgodzić i dodać, że problem nie kończy się na szkole, bo np. przygotowanie materiałów do zajęć ze studentami wiąże się z tymi samymi dylematami.

    Chciałabym również zapytać, czy zgodzi się Pani, abym powyższy artykuł opublikowała jako „przedruk” w witrynie kurierek.net, którą obecnie rozwijam, w dziale Kultura cyfrowa? Nasza witryna to próba kulturalnego serwisu dla rodziców; chcielibyśmy czasem prezentować wybrane teksty pochodzące z sieci (wkrótce ukaże się też tłumaczenie eseju Cory’ego Doctorowa o relacji dziecko-komputer, za zgodą autora). Oczywiście z notą bio i odnośnikiem do tej witryny.

    Jeśli natomiast nie spodoba się Pani ten pomysł, zamieścimy jedynie link do tej strony.

    Proszę wybaczyć ten przydługi komentarz — nie mogę odnaleźć adresu email. Pozdrawiam serdecznie!

    Marta

    • mazylinska Post author

      @ Marta

      Tak, problem dotyczy zarówno szkół, jak i wyższych uczelni. Ja pracuję ze studentami i codziennie zadaję sobie pytanie, co wolno, a czego nie wolno mi wykorzystywać, a moi studenci zadają sobie te same pytania prowadząc lekcje w szkołach w ramach praktyk pedagogicznych. W zasadzie problemu nie mają jedynie osoby ograniczające się do pracy z podręcznikiem. Każdy, kto chce wykorzystywać autentyczne materiały i korzysta z internetu staje przed problemem praw autorskich. Szczególnie ostro problem ten występuje w przypadku projektów internetowych. Pamiętam projekt z Finami. Moi i fińscy studenci wyszukiwali ciekawe początki różnych historii (często były to utwory literackie), a uczniowie z całego świata dopisywali ciąg dalszy. Wszystko to odbywało się na fińskiej, otwartej platformie edukacyjnej E-Journal. Potem można było dopisywać swoje komentarze, zadawać pytania autorom różnych wersji. Już wtedy zadawałam sobie pytanie, czy wolno nam wykorzystywać fragmenty utworów literackich do projektów edukacyjnych. Aoutorów oczywiście podawaliśmy! W moim przekonaniu edukacja odcięta od dóbr kultury nie ma najmniejszego sensu, ale prawnicy nie kierują się niczyimi odczuciami, ale kodeksem karnym i moje poczucie sensu nikogo nie interesuje.

      Zgadzam się na „przedruk” tekstu w prowadzonym przez Panią Kurierku. W zamian proszę o informację, gdy już opublikuje Pani esej Cory’ego Doctorowa.

      Pozdrawiam ciepło i życzę wielu sukcesów 🙂

      m.ż.

  7. Szanowna Autorko,

    niezwykle ważki tekst. Czy wyrazi Pani zgodę na przedruk na naszym portalu edukacyjnym etykawszkole.pl ?

    Serdecznie pozdrawiam
    Andrzej Wendrychowicz

  8. mazylinska Post author

    @ Andrzej Wendrychowicz

    Bardzo proszę 🙂

    m.ż.

  9. Dziękuję serdecznie!

    Oto link do artykułu: http://kurierek.net/2012/02/04/acta-w-szkole/
    Nota bio: http://kurierek.net/author/marzena-zylinska/

    Jeśli ma Pani jakiekolwiek uwagi, proszę słać na marta.malina@gmail.com. Oczywiście dam znać, jak tylko gotowy będzie artykuł Doctorowa (choć to raczej o korzystaniu z komputera/sieci z dzieckiem w domu).

    Pozdrawiam i dziękuję!

    Marta

  10. silver_devastation

    Myślę, że w kwesti poruszanej we wpisie wszelkie wątpliwości powinno rozwiać prawo tzw. dozwolonego użytku, które stanowi w Art. 27, że:

    „Instytucje naukowe i oświatowe mogą, w celach dydaktycznych lub prowadzenia własnych badań, korzystać z rozpowszechnionych utworów w oryginale i w tłumaczeniu oraz sporządzać w tym celu egzemplarze fragmentów rozpowszechnionego utworu.”

    Na terenie Polski obowiązuje ten właśnie zapis; problemy mogą pojawić się jeśli będziemy działać dydaktycznie na terenie obcego państwa (tak jak w Pani przykładzie Niemcy i Finlandia). Należy wtedy zapoznać się z ich stanem prawnym obowiązującym w kwestii dozwolonego użytku.

  11. mazylinska Post author

    @ Silver

    Dziękuję za wyjaśnienie, ale proszę jeszcze podać, na jaki akt prawny Pan/Pani się powołuje!
    Mnie się wydaje, że przywołany Art. 27 nie wyczerpuje wszystkich przypadków, o których pisałam.
    Czy reklamy, które wykorzystywaliśmy w projekcie „Obraz mężczyzny w reklamie” są w świetle prawa utworami? Czy mamy prawo zmieniać je do celów dydaktycznych (usunięcie napisów).

    W artylule mowa jest o tym, że można „korzystać ” z „rozpowszechnionych utwory w oryginale i w tłumaczeniu oraz sporządzać w tym celu egzemplarze fragmentów rozpowszechnionego utworu.”

    A można je publikować w internecie? Czy obecne przepisy prawa mówią coś o internecie, czy też powstały w czasach, gdy tego problemu jeszcze nie było?

    A co z filmami? Czy można wstawiać fragmenty filmów do interentu (np. linki w uczniowskich prezentacjach), po to, by potem omawiać je z innymi grupami uczniów? Co można wstawiać na platformy edukacyjne? Czy można korzystać ze zdjęć udostępnionych w interencie? Oczywiście są portale nieodpłatnie oferujące zdjęcia do niekomercyjnych celów, ale tam nie można znaleźć wszystkiego.
    Co z youtubem?
    Stan obecny bardzo mnie interesuje, ale jeszcze bardziej chciałabym wiedzieć, jak te sprawy reguluje porozumienie ACTA.

    Byłabym bardzo wdzięczna za uzupełnienie wyjaśnień 🙂

  12. silver_devastation

    Witam,
    aktem prawnym jest Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 [tekst do znalezienia tutaj: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19940240083

    Reklamy są oczywiście utworami zgodnie z definicją z tej właśnie ustawy [Art 1 punkt 2 podpunkt 9] Jeśli chodzi o zmiany i inne adaptacje dla celów niekomercyjnych i dydaktycznych zarazem – to ustawa tego nie przewiduje, ale wg. mojej wiedzy jeśli robi się tak w ramach prowadzonych zajęć własnych nie ma tutaj naruszenia praw autorskich. Problem powstaje wtedy, gdy umieszczamy materiały tak przygotowane na otwartych platformach, do których mają dostęp nie tylko nasi uczniowie (lub/i uczniowie z którymi ewentualnie współpracujemy w ramach projektu). Wszystko to oczywiście na terenie Polski. W innych krajach nawet takie wykorzystanie może być niezgodne z prawem.

    Art. 29 tej samej ustawy mówi również:

    1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.
    2. Wolno w celach dydaktycznych i naukowych zamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w podręcznikach i wypisach.
    2.1. Wolno w celach dydaktycznych i naukowych zamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w antologiach.
    3. W przypadkach, o których mowa w ust. 2 i 2.1, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia.

    Powstaje pytanie, czy nauczyciel tworzący kurs na platformie internetowej jest w takim samym stopniu autorem jak ten, który pisze podręcznik. Wydaje mi się, że nie – o ile nie stworzył kursu na którym bezpośrednio zarabia, a jedynie tworzy zestaw materiałów na potrzeby własnej pracy z grupą/klasą.

    Platformy edukacyjne to znów problem, który jak myślę można rozumieć tak, że dopóki są zamknięte i dostępne wyłącznie dla uczestników danego kursu to wykorzystanie materiałów wchodzi w zakres dozwolonego użytku – chyba, że na tym kursie zarabiamy np. jako firma.

    Na takie rozróżnienie – wykorzystanie komercyjne i nie-komercyjne zezwala np. art 31, który głosi:

    Art. 31.
    Wolno nieodpłatnie wykonywać publicznie rozpowszechnione utwory podczas ceremonii religijnych, imprez szkolnych i akademickich lub oficjalnych uroczystości państwowych, jeżeli nie łączy się z tym osiąganie pośrednio lub bezpośrednio korzyści majątkowych i artyści wykonawcy nie otrzymują wynagrodzenia, z wyłączeniem imprez reklamowych, promocyjnych lub wyborczych.

    Przepisy nic nie mówią o rozpowszechnianiu w internecie jako takim, nie są przystosowane do czasów, gdy nauczyciel wrzuca zadania na serwer – powstały w czasach gdy nauczyciel co najwyżej mógł powielić materiał dla swojej grupy – i na to mu w świetle prawa zezwalają.

    Youtube – to inny problem, gdyż wiele, ale oczywiście nie wszystkie, materiałów tam znajdujących się ‚nosi znamiona’ umieszczonych tam nielegalnie, z naruszeniem praw autorskich. Jednak nie jest tak do końca. Youtube bardzo aktywnie zwalcza naruszenia takich praw – zawieszając konta użytkownikom i usuwając takie materiały – a samo podpisuje bardzo wiele umów z koncernami i organizacjami zbiorowymi – a także wielu twórców daje ‚zielone światło’ by ich materiały znalazły się na youtubie. Mogą też zarabiać na reklamach wyświetlanych gdy ktoś ogląda materiał filmowy do którego mają prawa – jeśli wyrażą taką chęć. W związku z tym, _moim zdaniem_, jeśli spełnione są warunki ‚dozwolonego użytku’ możemy spokojnie wykorzystywać te materiały na zajęciach.

    Jeśli chodzi o zdjęcia – ja osobiście mam zasadę, że używam, oraz pozwalam na wykorzystanie wyłącznie zdjęć na licencji, która zezwala na to – Creative Commons [ http://creativecommons.pl/poznaj-licencje-creative-commons/ ] Korzystam w tym celu np. z serwisu http://compfight.com/ gdzie mogę wybrać tylko zdjęcia opublikowane na tej właśnie licencji.

    W kwestii, co zmienia ACTA niestety nie czuję się na siłach wypowiedzieć.

  13. @mazylinska
    Bardzo dziękuję za zgodę na przedruk 🙂

  14. Pani Doktor,

    jeszcze raz dziękuję za zgodę i podaję adres naszej publikacji

    http://www.etykawszkole.pl/baza-wiedzy-/artykuy/190-acta-w-szkole

    Serdecznie pozdrawiam 🙂
    Andrzej Wendrychowicz

  15. mazylinska Post author

    @ silver

    Dziękuję za obszerne i fachowe wyjaśnienia 🙂

    Pisze Pan/Pani

    „Jeśli chodzi o zmiany i inne adaptacje dla celów niekomercyjnych i dydaktycznych zarazem – to ustawa tego nie przewiduje, ale wg. mojej wiedzy jeśli robi się tak w ramach prowadzonych zajęć własnych nie ma tutaj naruszenia praw autorskich. Problem powstaje wtedy, gdy umieszczamy materiały tak przygotowane na otwartych platformach, do których mają dostęp nie tylko nasi uczniowie (lub/i uczniowie z którymi ewentualnie współpracujemy w ramach projektu).”

    Jak widać, problem powstaje, gdy łączymy wykorzystanie dóbr kultury z edukacją i nowymi technologiami. A to dotyczy dziś coraz większej ilości nauczycieli. Problemu nie mają jedynie Ci, którzy ograniczają się do podręcznika i próbych testów.
    Może więc dobrze, że problem wypłynął, bo powinniśmy jako nauczyciele domagać się określenia obowiązujących zasad. Internet służy komunikacji, praca z platformami edukacyjnymi ma największy sens wtedy, gdy z ich pomocą możemy robić rzeczy, które bez nich nie były możliwe. Potencjał nowych technologii można najlepiej wykorzystać wtedy, gdy uczniowie komunikują się z innymi, a więc pracują z otwartymi platformami, blogami czy wiki.
    Te możliwości próbuje się dziś ograniczyć. Dlatego jako nauczyciele musimy domagać się prawa do korzystania z dóbr kultury również w internecie!

    Mamy tu do czynienia z jawnym konfliktem interesów. Z jednej strony mamy twórców (i nie zapominajmych o nich, ich PRAWNIKÓW), a z drugiej prawo ludzi do dóbr kultury. Dyskutując o prawach autorskich trzeba pamietać o tym, że coraz większe grupy społeczne są dziś od kultury odcięte, a przepaść między między bogatymi a biednymi jest coraz większa. Warto zadać sobie pytanie, jak ACTA wpłynie na ten stan rzeczy. Ostatnie wydarzenia pokazują, że sytym trudno zrozumieć biednych pracujących na śmieciowych umowach. Młodym społeczeństwo nie daje porządnej, normalnie płatnej pracy, nie umożliwia zdobycia mieszkania, ale oczekuje, że będą chętnie za wszystko płacić. Jest w tym jakaś sprzeczność.

  16. @mazylinska

    czytam, że patrzy Pani na ACTA znacznie szerzej, więc pozwalam sobie zachęcić do przeczytania tekstu:
    http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7748
    Tekst jest mój, ale nie dlatego go linkuję; wielce interesująca jest dyskusja nad tym tekstem.
    Pozdrawiam

  17. mazylinska Post author

    Panie Andrzeju,

    świetny tekst ! Mnie też kusi, żeby temat ACTA dalej pociągnąć. Też mam nadzieję, że to będzie początek końca tego świata opartego na coraz głębszym podziale między sytych i młodych, którym nie daje się szans na normalne, godne życie, ale od których wymaga się postepowania fair. Świetny jest ten Pana przykład z markowymi rzeczami szytymi przez wykorzystywanych ponad wszelką miarę ludzi w Chinach czy w Bangladeszu.
    Piszę właśnie rozdział „Neurodydaktyki” poświęcony neuronom lustrzanym i widzę, jak to się wszystko razem splata. Możni tego świata nie mają empatii, syci nie rozumieją głodnych, ale chcą od nich więcej pieniędzy. Chciwość a neurony lustrzane, chyba o tym napiszę 🙂
    Dziękuję za tekst,

    m.ż.

  18. @mazylinska

    dziękuję za pochwałę 🙂
    A może zechce Pani „podrzucić” mi do opublikowania na etykawszkole.pl tekst pomocny nauczycielom etyki? To przedmiot uczący głównie samodzielnego i odważnego myślenia. A tego nie jest łatwo nauczyć.
    Pozdrawiam ciepło 🙂

    • mazylinska Post author

      @ Andrzej Wendrychowicz

      To prawda, rozwijanie samodzielnego myślenia, to bardzo ważny cel i trzeba o to dbać. Niestety obecny system edukacyjny, który miarą sukcesu uczynił ilość punktów zdobytych na testach (które coraz częściej sa testami zamkniętymi), nie sprzyja rozwijaniu tej tak ważnej dla całego społeczeństwa kompetencji.
      Chętnie bym coś napisała, bo pomysłów mam wiele. Moi studenci realizują niekiedy takie idee w formie CLiLU (Content and Language integrated Learning), łącząc rozwijanie umiejętności krytycznego myślenia z rozwijaniem sprawności językowych, ale ….. teraz nie mam na nic czasu. Ukończenie książki ma absolutny priorytet. Jak będę wciąż tak mało asertywna, to …… lepiej nie myśleć. Ale to odpowiedź na dziś, mam nadzieje, że kiedyś ponowi Pan propozycję 🙂

  19. Co do praw autorskich: UWAGA !!!

    Chodzi o studentów, którzy są zmuszeni do kupna książek, readerów za bardzo duże pieniądze.
    Studiuje w Holandii na Universytecie w Lejdzie. Muszę kupić 3 książki i dwa readery za ok 200 EURO !!! Gdyż Uniwersytet leży pod wielką pięścią praw autorskich. Nie wiem ile z tych pieniędzy idzie do uniwersytetu, a ile do samych autorów. Myślę, że ci ostatni dostają grosze…

    Zatem UWAGA, co gdy nie będzie nas stać na naukę, gdy znów nauka będzie przystosowania do warunków najbogatszych !!! A tych coraz to mniej.

    Jednak Holandia umożliwia swoim studentów finansowanie ich studiów i materiałów. I są to duże pieniądze. Ale co z państwami, które nie mają tak dobrze rozwiniętego koła socjalnego: dostaje – kupuje – dostaje – kupuje – jestem – piszę coś mądrego – zarabiam – place podatki – ktos inny dostaje – kupuje moje, etc.

    Więc UWAGA, jeśli podpiszemy taką umowę, prawnicy nas rozszarpią, a w kraju taki jak Polska, kraju rozwojowym, kraju pełnym perspektyw, tego typu rzeczy uśmiercają… I nikt nie wyda 800 złotych na książki !!! Bo tyle to będzie kosztować !!! Jesteśmy w UE.

  20. „Jednak celem porozumienia ACTA nie jest umożliwienie wszystkim dostępu do dóbr kultury, ale wprowadzenie odpłatności wszędzie, gdzie to tylko możliwe”.

    Celem ACTA jest podniesienie standardów ochrony praw autorskich, czy jak to się nazywa nieco szerzej – własności intelektualnej. Polska ma wyższe standardy w tym względzie niż te proponowane w ACTA.

  21. Zasady cytowania i wykorzystanie w celach edukacyjnych są w zawarte ustawie o prawach autorskich. Jeśli jest ona napisana za trudnym językiem, to istnieją dziesiątki książek objaśniających ją.

  22. „Już wtedy zadawałam sobie pytanie, czy wolno nam wykorzystywać fragmenty utworów literackich do projektów edukacyjnych” – to też o ile pamiętam jest w polskiej ustawie.

  23. „eśli podpiszemy taką umowę, prawnicy nas rozszarpią, a w kraju taki jak Polska, kraju rozwojowym, kraju pełnym perspektyw, tego typu rzeczy uśmiercają…” – a dziś to możemy kraść książki z Internetu? 🙂

    • mazylinska Post author

      @ Jarosław Zieliński
      Pisze Pan: „a dziś to możemy kraść książki z Internetu? :)”
      Ja na problem praw autorskich i walki z podróbkami patrzę w szerszej perspektywnie. Po pierwsze, wielu młodych ludzi zatrudnionych na umowach śmieciowych lub szukających pracy, nie stać na korzystanie z dóbr kultury w sposób legalny. Przepaść jaka dzieli sytych od młodych i biednych jest coraz głębsza i tym sytym trudno zrozumieć tych, którzy żyją za 1200 złotych na miesiąc. Łatwo jest pouczac innych, gdy ma się godziwą pensję.
      Walka z podróbkami
      Nieetyczne jest robienie podróbek, ale etyczne jest przenoszenie produkcji do Azji i płacenie ludziom groszy za tworzenie rzeczy, które sprzedaje się za tysiące. Czy wyzysk, jaki stosują firmy sprzedające znane marki jest etyczny?
      Moim zdaniem, możni tego świata (wielkie korporacje) kierują się jedynie pazernością i chcą definiować, co jest etyczne, a co nie. Dzięki dyskusji o ACTA zaczęliśmy dyskutować o problemie praw autorskich i bardzo dobrze się stało, bo coraz więcej ludzi rozumie, że podział na bogatych i biednych jest coraz większym problemem, a świat oparty na pazerności i nienasyceniu małej grupy wyzyskującej ręsztę, jest po prostu zły. Ograniczanie problemu do ściągania książek z internetu, jest przejawem zamykania oczu na problemy dzisiejszego świata. Młodzi skaczący na ulicach wielu europejskich miast świetnie to rozumieją. Jednak wiele poważnych autorytetów woli ograniczać problem do wybranych aspektów.
      Warto zadać sobie pytanie, kto stoi za ACTA. Autorzy i twórcy?

  24. „Szanowna Autorko, niezwykle ważki tekst” – tak, ważny tekst. Autorka ani razu nie wspomina o polskim prawodawstwie już istniejącym, dopiero trzeba ej cytować prawo cytatu czy prawo dozwolonego użytku?

  25. mazylinska Post author

    @ Jarosław Zieliński

    Jest Pan pewien, że polskie prawo w odniesieniu do praw autorskich reguluje problem wykorzystania utworów w celach edukacyjnych w internecie? Proszę o konkrety, ale nieco bardziej szczegółowe niż „w dziesiątkach książek”.
    Będę bardzo wdzięczna.
    Silver_devastation (wcześniejszy komentarz) cytował ustawę o prawie autorskim z 4.02.1994, ale to, co można tam znaleźć, dotyczy przedinternetowej rzeczywistości. Czy jest jakaś nowelizacja?

    Pozdrawiam serdecznie,

    m.ż.

  26. Avadoro

    „niedługo będziemy się zastanawiać, czy istnienie bibliotek bezpłatnie udostępniających książki jest zgodne z prawem” – już się zastanawiamy: http://www.rp.pl/artykul/805963.html?print=tak&p=0

  27. „Młodzi skaczący na ulicach wielu europejskich miast świetnie to rozumieją” – ilu z nich przeczytało ACTA?

  28. ACTA mnie jako twórcę nie chroni ani lepiej ani gorzej niż polska ustawa i prawach autorskich.

  29. „wielu młodych ludzi zatrudnionych na umowach śmieciowych lub szukających pracy, nie stać na korzystanie z dóbr kultury w sposób legalny” – mam znajomą, która korzysta z biblioteki, bo właśnie nie stać ją na kupowanie drogich książek dla niej i dla jej córki.

    Ale za to tych młodych ludzi stac na łącze internetowe pozwalające pobrać film piracki w godzinę.

    Może spytasz się ilu z twoich uczniów i jak czesto wypożycza książki z biblioteki?

    • mazylinska Post author

      @ Jarosław Zieliński
      Uczniów niestety nie mam, ale moi studenci często korzystają z bibliotek. Dlaczego pytasz?
      Dziś, dzięki dyskusji o ACTA, wiemy już, że bezpłatne korzystanie z bibliotek jest niezgodne z prawem i Polska zobowiązała się uregulować ten „problem”.
      Ogłądałam dziś wieczorem w TV Kultura dyskusję poświęconą ACTA. Bardzo ciekawa! Wziął w niej też udział Michał Boni. Powiedział, że dzięki protestom młodzieży politycy bardzo wiele się nauczyli i dużo zrozumieli. Zdaniem Boniego do polityków dotarło przesłanie, że sprawę praw autorskich trzeba uregulować inaczej, bo regulacje, które zaproponowano są z poprzedniego stulecia i nie rozwiązują istniejących problemów zdygitalizowanego świata, w którym żyjemy.

      Jeśli ludzie ściągają z sieci filmy za darmo, to w dużej mierze dlatego, że przemysł filmowy przespał sprawę. Gdyby można było legalnie, za kilka złotych film kupić i obejrzeć go na własnym komputerze, to wiele osób by tak zrobiło. Ale dziś legalnie zrobić tego nie można. Szacuje się, że zyski wytwórni, nawet przy niskich opłatach, byłyby wyższe niż dochody z kinowych biletów. Ale niestety branża filmowa nie nadążą za rozwojem i nie umożliwia ludziom kupowania ich produktów w wygodny dla nich sposób.
      Zamiast pójść z duchem czasu i dostosować ofertę do potrzeb, korporacje próbują załatwić sprawę inaczej, tzn. za pomocą kar i sankcji.
      Ja się bardzo cieszę, że sprawa ACTA wywołała tak dużą dyskusję, bo rzeczywiście pewne sprawy musimy uregulować na miarę naszych czasów. Eksperci biorący udział w dyskusji w TV kultura zwracali uwagę na to, o czym ja również pisałam w moim tekście, dziś w odniesieniu do korzystania z internetu wiele spraw jest niejasnych. I świetnie, że politycy to zrozumieli!

      Pozdrawiam ciepło,
      m.ż.

  30. Michał

    Ja korzystam z bibliotek – czterech. Miejskiej, Wydziału Pedagogiki i Psychologii UŚ, Wydziału Nauk Społecznych UŚ, miejskiej w Katowicach. W końcu i tak jestem zmuszony ściągać książki w postaci ebooków. Niestety, nasze biblioteki nie są na tyle dobrze zaopatrzone, by wszyscy zainteresowani mogli z nich korzystać. A mnie, jako studenta, nie stać, by co semestr wydawać ponad pięćset złoty na podręczniki akademickie! A co dopiero na dodatkowe lektury, setki kserówek (korzystam tylko z kser opłacających autorów), a gdzie dopiero własne zainteresowania. Nie wspominam nawet o książkach „dla przyjemności”, bo na te nie mam czasu.

    Skoro nie mam na książki, to co dopiero na muzykę. Słucham jej w internecie. W dodatku ciężko nabyć gdzieś stare krążki (np.: The Cranberries „No need to argue” z ’94).

    Filmy? Rzadko kiedy oglądam. Jeśli już, to raczej dość „niszowe” pozycje (np.: „Nasza klasa”), których nie można znaleźć na DVD. Popularne, hollywoodzkie produkcje zazwyczaj oglądam w kinie (rzadkość) bądź w telewizji. Nie chodzi nawet o kasę, ale raczej o czas i preferencje 🙂

    Rzecz jasna można kupować płyty/książki „z drugiej ręki”. Jeśli się nie mylę, to jest to nielegalne 😉 Słyszałem, że antykwariaty także nie działają w pełni zgodnie z prawem – wydawcy nie dostają ponownie pieniędzy za sprzedaż, co podobno było kiedyś różnie interpretowane. Jeśli ktoś zna temat, to proszę o rozwikłanie moich wątpliwości.

    Kolejny przykład, dlaczego internauci ściągają seriale z internetu. Powód wręcz banalny: krajowe telewizje ich nie wykupują, bądź zaprzestają emisji nowych serii. Taki los spotkał: Heroes, Przygody Merlina (głównie branża fantasy na tym cierpi – najwidoczniej ma małą oglądalność w Polsce). Nie mówię już o tym, że większość seriali nie jest ponownie emitowanych w telewizji a nie jest dostępna na płytach (np.: „Miasteczko Twin Peaks”).

Post comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.