„Cyberchoroby” nowa książka Manfreda Spitzera


Właśnie ukazała się na polskim rynku nowa książka Manfreda Spitzera „Cyberchoroby. Jak cyfrowe życie rujnuje nasze zdrowie” (Dobra Literatura, Słupsk, 2016)
Jest to trzecia z kolei książka tego autora poświęcona skutkom zbyt długiego i zbyt wczesnego kontaktu z nowymi technologiami. Pierwsza z nich, nosząca tytuł „Vorsicht Bildschirm” (Uwaga, ekran, nie została przetłumaczona na język polski) ukazała się w 2005 roku. Poświęcona była niekorzystnym dla ciała i ducha skutkom oglądania telewizji. Średni czas poświęcony na jej oglądanie wynosił wtedy trzy godziny dziennie. Jak pisze sam Spitzer, publikacja została zauważona, a przez media „rozszarpana, mnie zniesławiono i zaatakowano”. Kolejną książką była „Cyfrowa demencja”, która ukazała się w 2012 roku. „Nagle zostałem okrzyknięty psychiatrą chuliganem, który z ‘niepełnymi i błędnymi tezami jeździ po kraju … .” Spitzerowi zarzucono wtedy niemal wszystko; że gra pod publiczkę, że posługuje się demagogicznymi uproszczeniami, że jego tezy nie mają naukowych podstaw. Zarzut przesady był jednym z najłagodniejszych. Skala ataków była naprawdę ogromna i przetoczyła się przez wszystkie niemieckie media. Gdy w 2015 roku ukazały się „Cyberchoroby” Manfreda Spitzera nikt już nie atakował. Co więcej, wiele osób, które wcześniej należały do jego najgłośniejszych krytyków, przyznały mu rację. W ciągu ostatnich 3 lat ukazało się tyle publikacji i przedstawiono tak dużo wyników nowych badań, że dziś nikt poważny nie wątpi w to, o czym pisał i pisze profesor Spitzer. Intensywny i długotrwały kontakt z nowymi technologiami ma wpływ na strukturę naszych mózgów. Co ważne, autor „Cyberchorób” nie neguje zalet nowych technologii, ale wskazuje na związane z ich używaniem skutki uboczne. „Nie chodzi mi wcale o wrogość wobec nowych technologii, ale o niepożądane działania uboczne – jak w farmakologii. Tam także mamy działania korzystne i pożądane, ale też skutki uboczne. W farmakologii od dawna wiadomo również, że owe działania uboczne mogą być odmienne w zależności od wieku. Czy ktoś zażyłby bez refleksji nieprzebadany medykament? Albo – jeszcze gorzej – po tym, jak już poznano jego wyraźne działania niepożądane u ludzi młodych, zaaplikowałby go swoim dzieciom? I do kogo należy się zwrócić w razie wątpliwości – do przedstawicieli branży farmaceutycznej czy może jednak do pediatry?”
Stroną w sporze były oczywiście firmy produkujące sprzęt komputerowy i oprogramowanie. Po drugiej stronie stanęli badacze, którzy dostrzegli niebezpieczeństwo związane ze zmianą nawyków. Dzieciństwo dzieci urodzonych w XXI wieku wygląda zupełnie inaczej niż dzieciństwo ich rodziców. Na tych, którzy pierwsi zaczęli ostrzegać przed zbyt intensywną konsumpcją nowych technologii, spadły najcięższe oskarżenia. Manfred Spitzer nie wycofał się. Dziś sytuacja jest diametralne inna, na co wskazują reakcje po wydaniu „Cyberchorób”. Coraz więcej osób, w tym również wielu wcześniejszych krytyków Spitzera, dziś dostrzega zagrożenie. We wstępie autor pisze, że zdrowie naszych dzieci jest tak ogromną wartością, że nie możemy oddać go kilku bardzo bogatym firmom. „Jeżeli pozostawimy to kilku bardzo bogatym firmom, dla których zyski są ważniejsze od dobrostanu kolejnego pokolenia, dopuszczamy się grzechu wobec naszych potomków. W innych obszarach już to robimy, zostawiając im planetę, która kiedyś była rajem, obecnie zaś stała się składowiskiem śmieci. Nie wiem, co jest gorsze: śmieci w krajobrazie, czy w głowie, wiem jednak, że niezależnie od umiejscowienia, śmieci mocno ograniczają szanse na wykształcenie, autonomię, wolność, zdrowie i szczęście. Nie możemy pozostawić ani umysłów, ani zdrowia naszych dzieci w szponach rynku”, napisał Spitzer w lipcu 2015 roku we wstępie do swojej książki.
Manfred Spitzer nie tylko ostrzega przed skutkami zbyt wczesnego i zbyt intensywnego kontaktu z nowymi technologiami, ale niezwykle obrazowo wyjaśnia mechanizmy funkcjonowania naszego mózgu. Tak było w przypadku wcześniejszych książek Spitzera i tak samo jest w przypadku „Cyberchorób”. Dlatego książki Spizera są tak cenną lekturą dla rodziców, nauczycieli i osób związanych z edukacją. Aby zachęcić tych, którzy jeszcze nie czytali książek tego autora do lektury, warto podać przykłady. W podrozdziale „Naśladowanie: zmysły i ruch, od szczegółu do ogółu” Spitzer wyjaśnia sposób, w jaki uczy się nasz mózg, który nie wyszukuje i nie zapamiętuje pojedynczych szczegółów, ale szuka reguł i zasad. „W zasadzie nie jest stworzony do przetwarzania szczegółów (jeżeli są ważne, ich też się nauczymy), gdyż szczegóły ostatecznie są przypadkowe. Zapamiętywanie przypadków, losowych zdarzeń z wczoraj, na niewiele mi się zda, jeżeli moim celem jest przetrwanie jutra, ponieważ z założenie jutrzejsze przypadki będą inne (inaczej nie byłyby przypadkami). Tym, co bardzo mi się przyda, są regularne doświadczenia, zależności i procesy.” To wyjaśnia, dlaczego tak trudno nam uczyć się niepowiązanych z sobą informacji. Zasady, o której pisze Spitzer, nauczyciele mogliby przenieść do szkolnych klas, co niewątpliwie zmieniłoby sposób organizacji nauki.
Innym niezmiernie ważnym aspektem poruszonym przez Spitzera, jest związek między doświadczeniem a myśleniem. Poświęcony temu zagadnieniu fragment nosi tytuł „Od (u)chwycenia do myślenia”. Najogólniej mówiąc chodzi tu o istotę rozumienia i pojmowanie, bez których efektywna nauka nie jest możliwa. „Wyniki badań udowodniły, że dzieci muszą coś za-łapać, czyli zrozumieć, by móc o tym prawidłowo rozmyślać. Dopiero w taki sposób właściwie poznają (obejmują) świat i panujące w nim zależności oraz uczą się odpowiedniego postępowania. Za-łapanie obejmuje więc rozwój i trening motoryki małej. Tak jak rozwój mowy możliwy jest wyłącznie w rozmowach z innymi ludźmi, tak opanowanie motoryki małej, myślenia przestrzennego i nawet myślenia kategorialnego zachodzi wyłącznie dzięki działaniom. I tylko dzięki działaniu dzieci mogą opanować świat i uczynić go swoim.
Praktycznie we wszystkich kulturach dzieci uczą się liczyć za pomocą palców. Dzisiaj już wiemy: im więcej zabaw paluszkowych dziecko doświadczy w przedszkolu, tym lepsze będzie z matematyki jako dorosły, ponieważ liczby są jednoznacznie opanowywane za pośrednictwem palców i dlatego są w mózgu fizycznie reprezentowane. Całościowe myślenie prowadzi zatem do całościowego myślenia. Ktoś, kto podczas uczenia się wyłącznie patrzy, ten zapamiętuje wyłącznie za pomocą systemu wzrokowego ( a właściwie w systemie wzrokowym). Ktoś, kto jednak materiał obejmuje [ w oryginale Spitzer używa czasownika begreifen, który oznacza pojmować, rozumieć, ale który można rozłożyć na dwie części be-greifen. Greifen oznacza zaś chwytać, łapać, sięgać po coś. Tak wiec w niemieckim słowie pojmować, rozumieć, zawarte jest słowo, łapać, chwytać, sięgać po coś. Lepiej zatem byłoby powiedzieć: Ktoś, to materiał pojmuje i rozumie …. ] wykorzystuje do przetwarzania i zapamiętania wyuczonych treści dodatkowo układ motoryczny (inaczej ruchowy, zajmujący mniej więcej jedną trzecią mózgu). W badaniach udowodniono, że faktycznie uczymy się „za pomocą dłoni”, kiedy manipulujemy przedmiotami: ośrodki ruchowe i czuciowe również się uczą, dzięki czemu włączamy w zapamiętywanie i późniejsze myślenie dodatkowe obszary mózgu. Efekt: nie tylko uczymy się szybciej, ale potrafimy również lepiej wykorzystywać wyuczony materiał, potrafimy szybciej i wnikliwiej o nim rozmyślać i stosować go w sposób bardziej twórczy. Jak pokazano w pewnym badaniu obejmującym analizę życiorysów, a zwłaszcza dzieciństwa – nobliści różnią się od „normalnych ludzi” tym, że jako dzieci częściej bawili się klockami. Już dawno temu pedagodzy wiedzieli ważną rzecz: uczymy się sercem, mózgiem i ręką.”
[W przytoczonych fragmentach pominęłam przypisy. M.Ż.]
Badania pracy mózgu dostarczają w ten sposób dowodów na to, że tacy reformatorzy edukacji jak Pestalozzi, Freinet, Steiner, Piaget czy Montessori mieli rację. Maria Montessori opracowała całą masę pomocy naukowych, którymi uczniowie mogą manipulować i dzięki temu rozumieją omawiane zagadnienia. Im więcej operacji na przedmiotach i manipulowania nimi, tym lepsze pojmowanie. W „Cyberchorobach”, jak również w innych książkach Manfreda Spitzera znaleźć można liczne cytaty potwierdzające słuszność montessoriańskiej czy freinetowskiej pedagogiki. Być możne dzięki badaniom mózgu uda się włączyć te zasady do głównego nurtu edukacji?
Tradycyjna pruska szkoła bazuje na narzucanych nauczycielom programach i podręcznikach. Tu wszystko jest z góry określone. W centrum pedagogii Marii Montessori, Celestina Freineta czy Jeana Piageta były dzieci, ich potrzeby i możliwości. Podążanie za dzieckiem, umożliwienie mu poznawania świata wszystkimi zmysłami, umożliwienie manipulowania przedmiotami, wymaga przestrzeni wolności. Badania mózgu dostarczają dziś dowodów na to, że słowa to nie wszystko, że chcąc stworzyć działające efektywnie szkoły, musimy przestać koncentrować się na programach i podręcznikach i otworzyć szkoły na otaczający nas świat. Tylko wtedy fizyczne i wielozmysłowe poznawanie otoczenia, przełoży się na rozumienie zjawisk. Wiedza ma w mózgu swoją architekturę. Rozumienie abstrakcji oparte jest na fizycznym doświadczaniu zjawisk. Dlatego inny niemiecki profesor neurobiologii Gerald Hüther mówi, że dziecko bogate to dziecko bogate w doświadczenia.”
Chcąc stworzyć nowoczesne szkoły, musimy znaleźć drogę do odkrzesłowienia uczniów. Przy szkołach lub na obrzeżach miast powinniśmy stworzyć dla uczniów ogrody, a w szkołach sale warsztatowe, dzięki którym rozwijać się będą całe mózgi, a nie tylko struktury odpowiedzialne za przetwarzanie mowy. Postulował to już w XVIII w. Johann Heinrich Pestalozzi. Najnowsza książka Manfreda Spitzera dostarcza nam wyjaśnień, dlaczego Pestalozzi miał rację. Czy argumenty badaczy mózgu wystarczą, by postulowane przez niego zasady wprowadzić do wszystkich, a nie tylko prywatnych i społecznych szkół?
Aby móc podążać za dzieckiem, aby umożliwić uczniom wielozmysłowe poznawanie świata, szkoły potrzebują przestrzeni wolności. Argumentów i dowodów mamy już dość, teraz potrzebna jest wola unowocześnienia edukacji. A wszystko to łączy się z treścią „Cyberchorób”, bo jeśli nauka wymaga aktywności, kontaktu ze światem fizycznym i wielozmysłowego poznawania zjawisk, to łatwo zrozumieć, dlaczego dzieciom, które całe godziny spędzają w swoim pokoju z tabletem z ręku, trudniej jest rozumieć abstrakcje. Nie można zaczynać budowy domu od drugiego piętra. I nie chodzi o to, że gry są złe. Gry są różne, lepsze i gorsze. Komputery i tablety można wykorzystywać na wiele różnych sposobów. Spitzerowi chodzi o czas, który dziecko spędza przed monitorem i o to wszystko, czego wtedy nie robi, a co kiedyś robiły dzieci. Jeśli struktura sieci neuronalnej zależy od naszych doświadczeń – a na tym właśnie polega neuroplastyczność – to mózgi dzieci z Bullerbyn musiały być inaczej okablowane niż mózgi dzieci spędzających długie godziny z komputerem, tabletem czy smartfonem. To czy coś jest lekarstwem czy trucizną zależy od dawki.

Post comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.