Chylę czoła przed wszystkimi rodzicami moich uczniów z różnymi trudnościami. Bycie po tej stronie lustra bardzo boli… Nie wiedziałam, że aż tak… I przepraszam za wszystkie rozmowy, po których czuliście się gorsi. Uwierzcie mi, że nie wiedziałam …
Strach, bezsilność, poczucie winy, złość, poczucie niesprawiedliwości, wstyd, samotność, niezrozumienie, niezgoda, oszołomienie to uczucia jakie towarzyszyły mi w pierwszych dwóch tygodniach, gdy dowiedziałam się, że moje dziecko nie jest w pełni sprawne. Ta mieszanka emocjonalna sparaliżowała mnie na ten czas i odebrała poczucie sprawczości. Dwa tygodnie życia obok: rzeczy świata biegły w swoim tempie, ale nie były one częścią mnie, uczestniczyłam w nich ciałem, myśli moje krążyły wokół mojego syna. Wiele razy w ciągu dnia myśl o nim, spojrzenie na niego powodowały, że do moich oczu napływały łzy, a gardło pętał bolesny uścisk.
Mnie, której temat niepełnosprawności, towarzyszy właściwie od zawsze… Moja mama pracowała jako pedagog specjalny, ja sama trzeci rok pracuję z osobami ze spectrum autyzmu, a jednak… Wiadomość o tym, że moje dziecko też ma trudności, choć nie są one takiego kalibru, jak niepełnosprawność moich uczniów, ale nie jest przeciętnym dzieckiem, spowodowała lawinę odczuć, która zalała mnie na blisko dwa tygodnie i zupełnie zmieniła moje postrzeganie świata.
Ta zamiana ról z nauczyciela dziecka niepełnosprawnego na jego rodzica uświadomiła mi, jak bardzo trudno jest zrozumieć drugą stronę, gdy nigdy nie było się tam…po drugiej stronie lustra.
Jak sposób rozmawiania o dziecku z punktu widzenia nauczyciela, który na co dzień zmaga się z trudnościami, jakie to dziecko przysparza, może powodować w rodzicu poczucie winy, bezsilność, poczucie bycia gorszym. Jak trudno jest słuchać o kolejnym trudnym dniu, widzieć w oczach nauczyciela bezradność, jak zapętlić się można w próbach poszukiwania rozwiązań, jakie godziny trzeba spędzić ze słuchawką telefonu przy uchu, wysłuchując różnych rad, różnych specjalistów… Jakie to trudne, gdy po całym dniu takich zmagań człowiek siada w domu na kanapie i czuje tę samotność i nadal bezradność…
Dzisiaj jestem w innym punkcie. Zebrałam się, zaczęłam działać, przemyślałam granice odpowiedzialności, zrezygnowałam z bycia terapeutą własnego dziecka, by być jego mamą.
Nauczyłam się wiele…
Wiem już, że to nie dziecko jest problemem, a trudność, jaką ono ma i że jedyną drogą jest odkrycie trudności, nazwanie jej i zaplanowanie, jak można mu pomóc ją pokonać, ale…
Trzeba najpierw zaakceptować dziecko z całym repertuarem jego zachowań i skupić się na nim, a nie na sobie.
Wziąć odpowiedzialność za swoje działania i wiedzieć, że jedyną drogą osiągnięcia zmiany zachowania dziecka jest… zmiana moich reakcji na to zachowanie, po uprzednim przeanalizowaniu tego, co ono temu dziecku daje (jaki jest jego cel), co można zrobić, by pomóc je zmienić, a co w moich zachowaniu sprawia, że dziecko uczy się, że zachowanie jest skuteczne. Co mogę mu dać w zamian w sytuacji, gdy ono przyjęło taką a nie inną drogę osiągnięcia tego celu, a dla mnie ta droga jest trudna i nie do zaakceptowania.
Opowiadanie rodzicowi o trudnych zachowaniach dziecka w nadziei, że to pomoże mnie, nauczycielowi, zapanować nad sytuacją, może powodować w rodzicu narastającą frustrację, bezsilność, poczucie bycia gorszym, a w rezultacie niechęć do kontaktów z nauczycielem. To ja jako pedagog, specjalista muszę szukać rozwiązań, a gdy brakuje mi kompetencji, to ja muszę szukać pomocy, jak pomóc dziecku korzystać z moich zajęć, u innych bardziej doświadczonych nauczycieli, specjalistów. Rodzic jest ekspertem od swojego dziecka, ale nie jest kimś, kto da mi klucz do niego.
Bycie nauczycielem to praca wymagająca nieustannego uczenia się i pokory, podążania za dzieckiem, szerokiego spojrzenia. Nie ma jednej uniwersalnej drogi, idei, która pasowałaby do każdego, więc musimy elastycznie dobierać formy i metody pracy do potrzeb naszych podopiecznych.
I nie można być nauczycielem, nie będąc jednocześnie pedagogiem… Nie można być od uczenia, a trudności w zachowaniu zrzucać na rodzinę, złe wychowanie, złą naturę dziecka. Każdemu dziecku mogę ja na swojej lekcji dać odczuć, że jest wyjątkowy, że w niego wierzę, że mimo trudności może małymi krokami osiągnąć sukces na swoją miarę. Każdemu mogę dać serce i postawić granice bez oceniania, oskarżania. Dać zrozumienie i poczucie, że jest kimś wyjątkowym.
Chylę czoła przed wszystkimi rodzicami moich uczniów z różnymi trudnościami. Bycie po tej stronie lustra bardzo boli… Nie wiedziałam, że aż tak… I przepraszam za wszystkie rozmowy, po których czuliście się gorsi. Uwierzcie mi, że nie wiedziałam …
Krystyna
nauczyciel, terapeuta
tel.: 792 688 020
e-mail: kontakt(at)budzacasieszkola.pl
Odwiedź nas również na Facebooku
facebook.com/budzacasieszkola/
© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.
Proszę wszystkich nauczycieli,terapeutów,wychowawców o zaprzestanie pisania uwag skierowanych do rodziców!!!(w dzienniczkach,na kartkach,w librusie)
Jestem nauczycielem wychowawcą w świetlicy szkolnej w Zespole Szkół Specjalnych Nr 2 w Łodzi.
Wiem z własnego doświadczenia,że zarówno uczniowie niepełnosprawni, jak i ich rodzice potrzebują wsparcia,empatii,uśmiechu i nadziei,że wszyscy razem zrobimy wszystko,aby ich dziecko osiągnęło sukces.
Wszyscy potrzebują osoby niezwykle empatycznej,dla której porażka nie jest końcem,raczej początkiem do dalszego bycia i starania się.
Ale by osiągnąć ten sukces przede wszystkim my nauczyciele,terapeuci potrzebujemy języka empatii=współodczuwania,potrzebujemy języka dialogu i języka miłości.
Co to znaczy?
Potrzebujemy rozmawiać ze sobą w atmosferze wzajemnego szacunku,zrozumienia i empatii,potrzebujemy powiedzieć rodzicom,że niezależnie od tego czy jest dobrze,czy źle zawsze staniemy gotowi do rozmowy i zawsze rozpoczniemy od nowa.
Rodzice potrzebują empatii.
Każdy z nas potrzebuje empatii.
My potrzebujemy empatii.
Słuchajmy i rozmawiajmy,i przede wszystkim nie oceniajmy
Pani Stafanio,
najgorsze jest to, że te wszystkie uwagi, prośby komentarze, wpisy w Librusie kierowane przez nauczycieli i terapeutów do rodziców dzieci z problemami, wynikają z dobrej woli. Niestety wielu nauczycieli nie ma przygotowania do tego, by radzić sobie z dziećmi z dysfunkcjami i nie została też przygotowana do tego, jak postępować z rodzicami takich dzieci.
Popłakałam się… tyle czasu zastnawiałam sie dlaczego czuje sie zle, dlaczego odechciewa mi się odzywać do ludzi, dlaczego nie chce mi sie wiecznie wszytkiego tłumaczyć… dziekuje za te slowa.
Niezwykle mądre słowa p. Stefanii- dziękuję. Szkoda ze do takich samych wniosków autokę głównego artykułu musiała doprowadzić sytuacja wejścia do „szarej strefy”. Szkoda,że w ogóle musiała do niej wejść. Od 5 roku życia towarzyszy mi niepełnosprawność. Moja siostra miała MPD. Zmagałam się ze spojrzeniami i szeptami innych ludzi- wygląda tak, a tak, nie chodzi. Jako dziecko i siostra walczyłam nieźle. Teraz jestem mamą trzech córek. Starsza ma ADHD i ODD a młodsze ADHD i lekkie opóźnienie intelektualne (wcześniactwo). Mając takie doświadczenia śmiem twierdzić, żę zaburzenia psychiczne są gorszą niepełnosprawnością niż fizyczna. Ciało jest niesprawne ale mózg już tak, niepełnosprawność fizyczna jest po tylu latach oswojona ( w miarę). My rodzice ADHDków ciągle spotykamy się z brakiem zrozumienia, bezzsilnością, niedowierzaniem (przecież nie ma ADHD- to ty sobie nie radzisz, dzieciak jest leniwy, kiedyś inaczej by sobie dano radę).
Bardzo potrzebujemy empatii!
Kiedy będzie książka Pani Żylińskiej i kto ją wyda?