#15 „Nigdy nie zapomnieć, jak to jest być uczniem.”

Moje motto zawodowe: „Nigdy nie zapomnieć, jak to jest być uczniem.”

 

Od tego się zaczęło. Jeszcze wtedy nie było BSS. Zawsze intuicyjnie czułam, że coś jest nie tak z naszym systemem edukacji. Z tymi ocenami, sprawdzianami, pracami domowymi. A nawet zeszytami i całym tym notowaniem. Dlatego często robiłam sprawdziany/kartkówki ze źródłami (np. podręcznik, ściągi przygotowane wcześniej itp.), w parach albo metodą kuli śniegowej. Ciągle jednak miotałam się między systemem a potrzebami moimi i uczniów. Czułam się strasznie wyalienowana w tym wszystkim.

Aż wreszcie cztery lata temu usłyszałam o BSS i… dopiero się zaczęło. Zrozumiałam, że nie jestem sama. Zaczęłam od internetowych szkoleń z OK oraz fachowej literatury na ten temat. Ponadto zainteresowałam się neurodydaktyką. I tak sobie pomału wprowadzałam metody i formy pracy. Ciągle jeszcze przeszkadzały mi oceny. I znowu…. zrządzenie losu 🙂 BSS zaczęła aktywnie działać w mojej okolicy. Zaangażowałam się od razu. Spotkałam (i nadal spotykam) ludzi (nauczycieli, rodziców), którzy podobnie jak ja walczą z systemem. Może lepiej powiedzieć „usprawniają system”. I dzięki nim przekonałam się, że mogę zrezygnować z ocen. Nieustannie przypominam moim uczniom, że ocena to tylko ryba (zjesz i…..?), a wędką nałowisz sobie tych ryb tyle, że jeszcze otworzysz firmę i zatrudnisz ludzi, którzy potrzebują….. wędki.

Od tego roku rozpoczęłam pracę w nowej „firmie” 🙂 Do października „nawystawiałam” mnóstwo ocen (7-8). Po pierwszym spotkaniu BSS zrezygnowałam z tego. Nawet powiedziałam Dyrekcji (tu mogę liczyć na wsparcie), że chciałabym w drugim półroczu całkiem z nich zrezygnować (niestety jestem w gorącej wodzie kąpana). Po rzeczowej dyskusji stwierdziłyśmy, że na razie przygotują sobie grunt (sposób klasyfikowania na półrocze czy koniec roku, system oceniania wg informacji zwrotnej itp.) i spróbuję od przyszłego roku. Dzieci i rodzice rozumieją, że nie mogę zmusić innych nauczycieli do takiej pracy z uczniem, ale jeśli przedstawię efekty, może chociaż ktoś zapyta: „Jak to się robi”?

Iwona Łanoszka SP nr 45 w Sosnowcu

 

To nie jest rewolucja…

To proces, który trwa. Moja prywatna reforma edukacji już od kilkunastu lat.

Co osiągnęłam w ciągu minionych czterech miesięcy (w nowej firmie)?

  1. Nie ma pytań: „A to na ocenę”?
  2. Uczniowie (zwłaszcza czwartoklasiści) wykonują działania z własnej woli (bo chcą).
  3. Sami wymyślają sobie prace domowe. Wszystko jest ważne (a ja postanowiłem, że pomogę bratu; a ja narysowałam ilustrację do wiersza; a ja zrobiłam rysunek matematyczny itp.)
  4. Nie reagują traumatycznie, gdy rozdaję kartki i mówię, że będzie sprawdzian (oczywiście niezapowiedziany). Z czego? Na przykład z umiejętności robienia notatki na podstawie podręcznika (teraz już wiem jak się naprawdę nazywają te moje sposoby na sprawdzian – głębokie przetwarzanie informacji). Każdy sam decyduje, jaka forma notatki jest dla niego najlepsza.
  5. A kiedyś przy okazji takiego sprawdzianu usłyszałam: „zachowuję się pani jak normalny nauczyciel, a przecież nie jest pani normalnym nauczycielem” 🙂 To dla mnie największy komplement. 🙂
  6. Uczniowie samodzielnie podejmują decyzje. „Jeśli tego nie zrobię, kiedyś życie wyciągnie konsekwencje”. No właśnie. A ja nie muszę stawiać jedynek, uwag…
  7. Właściwie to już nawet nie musimy ustalać konkretnych terminów omawiania (czasami przerabiania, ale o tym za chwilę) lektur. Na kiedy? No, na egzamin. Na przykład poprosiłam, żeby spróbowali przez ferie świąteczne zmierzyć z pewnymi utworami (oczywiście wg klas). Zupełnie niezobowiązująco. No i co? O tym za chwilę.
  8. A najważniejsze – dzieciaki są uśmiechnięte, a nawet (z pewnych źródeł – rodzice 🙂 ) szczęśliwe. Czego chcieć więcej?

 

Jak to z przerabianiem lektur bywa?

Otóż zawsze, gdy uczniowie pytali, kiedy przerabiamy jakąś lekturę (tego słowa też nie lubię, bo się źle kojarzy, ale postanowiłam oswajać traumatyczne słowa typu: sprawdzian, kartkówka, praca domowa, lektura, powtórzenie wiadomości), prostowałam, że nie możemy jej przerobić na kotlety, tylko będziemy omawiać. A ostatnio olśnienie! „Kiedy zaczynamy przerabiać <>”? No właśnie. Są lektury, które zdecydowanie należy przerobić na potrzeby młodego współczesnego czytelnika. Z pewnością należy do nich wyżej wspomniany „Pan Tadeusz”, „Zemsta”, „Quo vadis” i jeszcze kilka innych. Są i takie, których, moim zdaniem, nie powinno się przerabiać, np. „Mały Książę”. Uczniowie to potwierdzają.

Dlatego też zalecam im w dowolnej kolejności: streszczenie, oryginał, adaptacja filmowa lub teatralna, ale najwierniejsza (potem dopiero inne).

Jaki skutek po świętach? Pierwszy dzień: ktoś przeczytał, ktoś obejrzał, ktoś zrobił sobie quiz, ja dzisiaj zamierzam przeczytać, obejrzeć. Za każdym razem tłumaczę: sami musicie chcieć, ja do niczego nie będę was zmuszać, sami podejmujecie decyzję, jak będzie wyglądać wasze życie; to jest wam potrzebne tylko na egzaminie, a to – i w życiu, i na egzaminie. Jeśli ktoś już postanowił, że „będzie robił nic” (a wg Lema to całkiem dużo), to mogę tylko robić swoje.

 

Metoda zdartej płyty – niezawodna.

Prawie na każdej lekcji robimy powtórzenie wiadomości.

Ja: Czego chcę Was nauczyć?

Uczniowie:

  • uczyć się,
  • chcieć,
  • notować,
  • być kreatywnym,
  • mieć własne zdanie i je uzasadniać,
  • pracować w grupie,
  • podejmować decyzje,
  • myśleć,
  • przelewać myśli na papier,
  • słuchać i czytać ze zrozumieniem….

Comments are closed.

© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.