Problem z zadaniami domowymi.

Chciałabym poruszyć problem zadań domowych i jednocześnie zapytać, jak podchodzicie do tej kwestii.
W większości nikt nigdy nie lubił zadań domowych. Zawsze kojarzyły się i tak jest do dziś z przymusem. Dla uczniów zwykle to mordęga, nie mówiąc o ogromnej ilości czasu jaki muszą na nie poświęcić. Zamiast odpoczywać często ślęczą nad zadaniem i jeszcze bardziej nie lubią szkoły. A jeśli nie potrafią zrobić często zaczyna się horror. Ratunek u rodziców, ba nawet dziadków, albo rezygnacja, ściąganie od kolegów, z Internetu itd., itp.
Biorąc to wszystko pod uwagę spróbowaliśmy (większa część grona pedagogicznego) odejść od zadań domowych, pozostawiając tylko dla chętnych, co miało wzmocnić także motywację. Faktycznie wykonywali je tylko zainteresowani, bez zmuszania, z własnej woli…
Niestety pojawiła się inna „przeszkoda” Rodzice. Nie podoba im się, że nie ma zadań domowych, na razie z matematyki. Nie przekonuje ich stwierdzenie, że uczniowie uczą się na lekcji, efektywnie wykorzystują czas. Pada odwieczny argument, że oni mieli zadania domowe i dzięki nim więcej się nauczyli… I tu właściwie trzeba by otworzyć puszkę Pandory i pokazac, jak to mało przyjazna była ta ich szkoła…
Niestety zdaję sobie sprawę, że bez budzących się rodziców będzie trudniej wprowadzać zmiany. Nikt nie mówił, że będzie łatwo….
Myślę, ze potrzeba czasu, aby przekonać nieprzekonanych, że bez zadań domowych uczeń też wiele się nauczy, jeśli praca w szkole jest efektywna i przynosi sukces edukacyjny.

Comments ( 6 )
  1. Urszula

    Ale my, niektórzy rodzice, też się już obudziliśmy. Jestem rodzicem i jestem przeciwna przymusowym zadaniom domowym. Uważam, że jeżeli lekcja poprowadzona jest ciekawie, w sposób angażujący ucznia, to jest on w stanie zapamiętać z tej lekcji bardzo dużo. Przez zadawanie prac domowych w domu tworzy się czasem druga szkoła a przecież dziecko z rodzicami powinno spędzać czas inaczej, uczyć się życia, uczestniczyć w różnych domowych sprawach, rozmawiać. A tak, w centrum naszego zainteresowania znajduje się szkoła a nie dziecko. Przypomnijmy sobie zwykle zadawane dziecku pytania i wygłaszane uwagi:
    – co dostałeś w szkole?
    – z czego i co masz zadane?
    – idź odrabiać lekcje!
    – czego znowu nie rozumiesz?
    – odrobiłeś już?
    Czasem rodzic zamienia się wręcz w nauczyciela, wymyśla sposoby, by zmotywować dziecko do odrabiania lekcji,stosuje kary czy nagrody a wszystko w domu kręci się wokół szkoły. Gratuluję nauczycielom, którzy zdobyli się na taki krok, myślę, że faktycznie rodzicom należy uświadamiać do jakiej szkoły chodzili oni sami i jakie czasem trudne momenty w niej przeżywali. Może nie jest to najbardziej zgrabny przykład, ale dziecko, które doświadcza przemocy w rodzinie w przyszłości bardziej toleruje przemoc wobec samego siebie, ma przesunięte granice, nie zapala mu się „czerwone światło”. Myślę, że podobnie jest z nami rodzicami, nie potrafimy dostrzec nadużycia tam, gdzie ono już jest.

  2. Dorota

    Pani Urszulo dziękuję za ten głos. Myślę, że bardzo ważne jest budzenie się całej społeczności szkolnej. To wymaga dobrej atmosfery w szkole, współpracy i wzajemnego zaufania.
    Pozdrawiam.

  3. ZbiG

    Praca domowa to dziś kara nie mniejsza niż chłosta linijką lub kijaszkiem, nie mniejsza niż poniżenie dziecka stojącego w kącie klasy, odwleczona na czas zajęć domowych, w grono rodzinne. Nie ma już bicia fizycznego w szkołach, stawiania po kątach. Jest za to zwielokrotnione „wirtualne lanie” młodych umysłów. Na domiar złego rodzice pieją z zachwytu, że dziecko ma co robić w domu, że się nie nudzi, że się uczy, że nie muszą wydawać pieniędzy na korki. Absurd! Koszmar dla dziecka w którym powstaje niemierzalna agresja z bezsilności, z bezradności! Praca domowa, zwłaszcza ta trudna lub długa, niczemu nie służy. Wystarczyłoby jedno proste zadanko/polecenie, by dziecko w 5-10min. przypomniało sobie treści lekcji, by w kilkadziesiąt minut opanowało treści wszystkich lekcji z danego dnia. Takie wieczorne powtórzenie/przypomnienie sobie treści porannych zajęć jest jak najbardziej potrzebne dziecku i wcale to nie musi być praca domowa.
    Matematyk, rodzic gimnazjalisty, jedyny przeciwnik prac domowych na odbytych wywiadówkach, bez wsparcia innych rodziców. Smutny i zły w bezsilności!

    • Marzena Żylińska

      A moim zdaniem – zajmuję się metodyką – najtrudniejsze są dla dzieci zadania domowe, które są łatwe, banalne, schematyczne i w których dzieci / uczniowie nie widzą żadnego sensu. Te najbardziej niszczą motywację do nauki.

      • ZbiG

        A moim zdaniem to ILOŚĆ tych banalnych, schematycznych zadań domowych jest czynnikiem niszczącym wszystko: niszczymy ich wolny czas, potem zapał i w końcu chęć zdobywania wiedzy. Jedno proste, krótkie zadanie, które uczeń jest w stanie zrobić samodzielnie w ciągu kilku minut na pewno nie zabierze mu motywacji do dalszej pracy. A gdyby nawet nie zrobił takiego zadania, to co się stanie gdyby je miał zrobić na kolejne zajęcia? Większość nauczycieli nie jest w stanie pojąć jak można nie zadać kilkunastu stron z ćwiczeń do domu. Przecież na koniec roku nie zostaną rozwiązane wszystkie ćwiczenia ze zbioru. Koniec Świata! Zadania to tylko pomoc dydaktyczna dla nauczyciela i nie ma on obowiązku przerobić wszystkich zadań z podręcznika i z ćwiczeń. Czasami jest to nawet nie możliwe czasowo.
        Nauczyciel, wykładowca, rodzic.

        • Marzena Żylińska

          Problem w tym, że te proste, schematyczne zadania niczego nie ćwiczą i nie pozostawiają śladów w strukturach pamięci. To tzw. zadania reproduktywne i receptywne, czyli takie, które nie wymagają głębokiego przetwarzania. Może jedno takie zadanie nie zniszczy motywacji, ale i pożytek z niego żaden. Żeby się czegoś trwale nauczyć, uczniowie potrzebują zadań zmuszających do głębokiego przetwarzania. I tego nauczyciele uczą się na metodyce przez kilka lat studiów. A w każdym razie powinni się tego nauczyć.

Post comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.