Chcesz zrobić dla dziecka więcej, kup mniej

Rozwój mózgów dzieci zależy od środowiska, w jakim żyją i od rodzaju aktywności, jakim się często oddają. Oznacza to, że ogromny wpływ na strukturę sieci neuronalnej mają również zabawki. Mając na uwadze neuroplastyczność mózgu można wyróżnić dwie kategorie. Pierwsza to zabawki, które nie wymuszają żadnej aktywności, dlatego dziecko bardzo szybko przestaje się nimi interesować.  Do drugiej kategorii należą zabawki, które umożliwiają różnorodną aktywność i wyzwalają kreatywność. Najlepszym przykładem są klocki, o ile dziecko nie będzie budować według załączonych instrukcji. To rozwija wprawdzie małą motorykę, ale jednocześnie wyrabia postawę odtwórczą. Dobierając zabawki pod kątem stymulacji mózgu najbardziej pożądane są te, które czynią z dziecka twórcę i umożliwiają nieskończenie wiele różnorodnych zastosowań. Trzeba pamiętać, że nowe połączenia neuronalne powstają wtedy, gdy dziecko jest aktywne i gdy zmuszone jest samodzielnie pokonywać trudności i rozwiązywać problemy. Dla małego dziecka mogą to być klocki o różnych kształtach, które trzeba umieścić w odpowiednich otworach drewnianej skrzynki. Doświadczenia przeprowadzane na szczurach pokazują, że mózgi zwierząt, którym dostarczano wszystkiego, czego potrzebowały, a tym samym o nic nie musiały się starać, znacznie różniły się od mózgów tych gryzoni, które chcąc zdobyć pożywienie, musiały pokonywać wiele przeszkód, np. w poszukiwaniu pokarmu odnajdywać drogę w labiryncie. Przesłanie płynące z opisanego doświadczenia jest proste i czytelne: rozwiązywanie problemów rozwija mózg, zaś nadmierna wygoda blokuje jego rozwój.

 

Nauka przez ułatwianie

Jean Piaget powiedział, że wszystko co zrobimy za dzieci, pozbawia je możliwości zrobienia tego samemu. Celem edukacji nie powinno zatem być ułatwianie maluchom czegokolwiek, ale podsuwanie zadań, ktore pozwolą im na rozwój. Dzieci w naturalny sposób właśnie tego szukają. Zabawki, które jeszcze niedawno budziły zainteresowanie, w pewnym momencie zostają odstawione na bok. Głodny mózg dziecka, aby się rozwijać potrzebuje wciąż nowych, coraz trudniejszych wyzwań. Dlatego optymalne zabawki to takie, które mogą rosnąć razem z dzieckiem i które na dłuższy czas zapewnią mu stymulację. Maluchy mogą ich używać inaczej niż starsze dzieci.

 

Dobre zabawki często nie są tanie, dlatego trzeba dobrze się zastanowić, czy warto je kupić. Jakże częstym widokiem są dziś dziecięce pokoje przypominające sklepy z zabawkami, a w nich znudzone maluchy. Problem zatem leży nie w ilości, ale w jakości. Jak odróżnić dobre zabawki od złych? Wielu rodziców chętnie sięga po te, które producent określił jako edukacyjne. Doświadczenie pokazuje, że raczej nie powinniśmy kierować się takimi rekomendacjami. Zbyt często słowo „edukacyjny” pełni jedynie rolę wabika. Co zatem decyduje o tym, czy zabawka rzeczywiście jest edukacyjna?

 

Na takie określenie zasługują te, które pobudzają aktywność i kreatywność dzieci i które można wykorzystywać na różne sposoby. Warto pamiętać, że nasze mózgi zostały stworzone do tego, by przetwarzać informacje i na tej podstawie formułowac ogólne wnioski. Dobrym prezentem zdają się być gry planszowe, w które może grać cała rodzina. Rozwijają one wiele ważnych kompetencji społecznych, a rodzice mogą dostarczyć neuronom lustrzanym swoich dzieci niezmiernie ważnych wzorców postępowania, np. jak zachowywać się w przypadku porażki lub jak rozwiązywać spory. Decydując się na kupno gry planszowej decydujemy się automatycznie na wspólne spędzanie czasu. Jakże inaczej jest w przypadku gier komputerowych. Jeśli prezent jest trafiony, to obdarowane dziecko niewątpliwie możliwie szybko wycofa się do swojego pokoju i komputera. Uzasadnione zdaje się pytanie, czy wszystkie gry komputerowe są z definicji złe.  Łatwo się domyślić, że odpowiedź nie jest prosta, szczególnie wtedy, gdy gra nie zawiera przemocy i nie polega na zabijaniu możliwie wielu przeciwników. Różnorodność gier uniemożliwia ich ogólną ocenę. Większość z nich rozwija spostrzegawczość i szybkość reakcji, ale raczej szkoda ograniczać inne, dużo bardziej przydatne aktywności dla tak znikomych zysków. Dużo lepiej wypada ocena gier, które wymagają współpracy z innymi osobami i kreowania własnej rzeczywistości. Szczególnie cenne wydają się te, w trakcie których uczestnicy muszą się z sobą komunikować w języku obcym. Wiele gier wprowadza graczy w nieznane im światy. W wirtualnej rzeczywistości można wcielać się w różne role, np. można zostać farmarem i zgłębiać, również w języku obcym, tajniki tego zawodu. Jednak nawet w przypadku bardzo sensownych gier należy pamiętać, że ten rodzaj aktywności może stosunkowo łatwo prowadzić do uzależnienia, a zbyt duża ilość czasu spędzonego przed monitorem ma negatywny wpływ na koncentrację i zdolność skupienia uwagi. Manfred Spitzer w swojej najnowszej książce „Cyfrowa demencja” podaje, iż w ostatnich latach spadła ilość  osób uzależnionych od alkoholu i narkotyków, za to wzrosła ilość uzależnień od komputerów. Co gorsza problem ten dotyka coraz młodszych dzieci.

 

Warto też wiedzieć, że gry komputerowe nie są dobrym prezenten dla małych dzieci. Maluchy z kilku powodów trzeba możliwie długo trzymać z daleka od wszelkiego rodzaju monitorów. Dużo lepszą stymulacją mózgu zdaje się być plastelina, modelina czy farby, np. takie do malowania po tkaninach. Wtedy dziecko może stworzyć coś trwałego, co będzie służyło przez dłuższy czas. Ręce mają w mózgu dużą reprezentację, więc warto kupować to wszystko, co wymaga ich aktywności. Ciekawym prezentem świątecznym mogą być łyżwy lub narty biegówki. Najlepiej gdy można je kupić całej rodzinie.

 

Kupowanie zabawek z pewnością nie jest łatwym zadaniem. Ilość nie przechodzi tu w jakość, a ta jest ze wszech miar pożądana. Dzieci nie powinny żyć w pokojawych wypełnionych marnej jakości zabawkami. Ich pokoje powinny za to stwarzać możliwości wymyślania i kreowania własnych zabaw. Rolą rodziców jest wprowadzanie dzieci w świat zabaw i dostarczanie  pożądanych wzorców zachowań. Najciekawsze zabawy wymagają nie tylko kreatywności, ale również intensywnych przygotowań. Jednak trzeba pamiętać, że dzieci nie trzeba w niczym wyręczać. Zabawa stwarza im możliwość przygotowania się do życia w realnym świecie, rozwiązywania pojawiających się problemów i wypróbowania różnych możliwych ról. Z punktu widzenia mózgu jest to intensywna forma nauki. Aby się rozwijać, dzieci potrzebują dobrych zabaw i sensownych zabawek.

 

 

Comments ( 0 )
  1. W zeszłym tygodniu skończyliśmy ponad miesiąc projektu „Przedszkole bez zabawek”. Pierwsze zabawki, o „powrót” których poprosiły dzieci, to drewniane klocki i kredki 🙂

    • Marzena Żylińska Post author

      Oj, bardzo jestem ciekawa skutków tego projektu. W domu jest łatwiej, zawsze są jakieś koce, poduszki, krzesła, z których można budować. Dość łatwo jest też latem, gdy w pobliżu jest las, woda, piasek. Na plaży chyba każde dziecko musi coś stworzyć. Urokowi piasku trudno się oprzeć i wobec jego bezmiaru w niemal każdym człowieku budzi się kreator. A co Wy zostawiłyście dzieciakom? Z czego mogły tworzyć? Jak udał się projekt? Jak dzieci reagowały? Może napiszesz o tym na Waszym blogu? To niesamowicie ważny temat zarówno w kontekście przedszkola, jak również dla rodziców, którzy wypełniają pokoje swoich dzieci zabijaczami kreatywności.

  2. Chciałbym aby tymi wiadomościami przejęli się nie tylko rodzice, ale także eksperci od wychowania, czyli organizatorzy edukacji i nauczyciele.
    „Jean Piaget powiedział, że wszystko co zrobimy za dzieci, pozbawia je możliwości zrobienia tego samemu. Celem edukacji nie powinno zatem być ułatwianie maluchom czegokolwiek, ale podsuwanie zadań, ktore pozwolą im na rozwój.” Myślę, że warto byłoby wymienić słowo „maluchy” na „ludzie”, szczególnie w czasach „edukacji permanentnej”.
    Obecna szkoła stara się bardzo robić jak najwięcej za uczniów. Młody człowiek dostaje gotowe treści nauczania, podręczniki, sprawdziany, statut, regulaminy i procedury, wymagania. Nie jest współuczestnikiem tworzenia tych elementów edukacji. Przykładem „zabawek” szkolnych są wszelkie regulaminy. Który regulamin jest lepszą „zabawką”: gotowiec opracowany kiedyś przez nauczycieli, czy taki, który jest układany przy współudziale uczniów (ciągle od nowa) ?

    • Marzena Żylińska Post author

      Tak, masz rację, wszystko, co piszę o maluchach dotyczy ludzi, a wspomniana zasada ma charakter uniwersalny.
      Ułatwianie uczniom nauki, to jedna z przyczyn szkolnej nudy. Ty piszesz, bardzo słusznie, o reguaminach, ale popatrz na zeszyty ćwiczen, w których uczeń ma jedynie coś połączyć, pokolorować, wpisać brakującą literkę. Całą pracę, której potrzebuje mózg, aby się czegoś nauczyć, robią autorzy tych zeszytów. Zaplanowana przez nich aktywność uczniów wymaga tak płytkiego przetwarzania, że nie pozostawia niemal żadnego śladu w pamięci. Większość zadań, jakie można znaleźć w zeszytach ćwiczeń, niczego nie rozwija, a jest jedynie źródłem nudy i intelektualnego rozleniwienia. Chyba napiszę o tym w kolejnym wpisie 🙂 Mógłby nosić tytuł: „Co jeszcze możemy zrobić dla (i za) uczniów”?

  3. To ja wyrażę noworoczne zdziwienie:

    szkoła sprzed 200, 100, a nawet 40 lat nikomu nie ułatwiała na siłę nauki. Do elementarza Falskiego używało się zeszytu „w trzy linie” — ok, to jest pewne ułatwienie, w porównaniu z pisaniem na gładkiej kartce, ale nie były to bynajmniej zeszyty ćwiczeń do wpisywania brakującej literki w okienko.
    Te — jak chyba się zgadzamy wszyscy — antydydaktyczne „ułatwienia” pojawiły się wraz z nowoczesną myślą metodyczno-pedagogiczną i rozkwitem pedagogiki jako dyscypliny akademickiej, nie było niczego takiego przed Piagetem!

    Podręczniki szkolne muszą uzyskać zatwierdzenie ministerialne, opierające się na recenzjach pedagogów akademickich. Jak to więc jest, że ci pedagodzy z jednej strony zgadzają się, w konstruktywistycznym (ja wole nazywać to rozumienie „zdroworozsądkowym”) rozumieniu, że lenistwo intelektualne ogłupia, a „ułatwianie” utrudnia uczenie się, a z drugiej wydają pozytywne recenzje podręcznikom, podpowiadającym wszystko, banalizującym i karmiącym uczniów przetrawioną papką?

    Gratulujmy więc pedagogice akademickiej konsekwencji i doskonałej przeciwskuteczności!

    A ja idę właśnie trenować maraton: te 40km, jakie mam do centrum Warszawy, oczywiście, przejadę samochodem.

    • Marzena Żylińska Post author

      Xawer,

      dobrze to ująłeś, rzeczywiście dzisiejsze ułatwianie uczniom nauki, w rzeczywistoście ją utrudnia, a nawet hamuje. Zeszyt w trzy linie był z punktu widzenia efektywności uczenia się dużo lepszy niż dzisiejsze zeszyty ćwiczeń. Mózg może tworzyć nowe połączenia neuronalne tylko wtedy, gdy jego właściel coś robi. Prowadzenie swojego zeszytu, decydowanie o tym, co i jak zapisać, wymaga większej aktywności niż łaczenie gotowych elementów i wpisywanie literek w gotowe kratki. Ale czy rzeczywiście winna jest temu pedagogika i pedagodzy?

      • A kto inny?
        Tym razem nie da się zwalić winy na „wolny rynek”. Podręczniki szkolne muszą mieć ministerialne imprimatur, a to opiera się na recenzjach „naukowców z dziedziny pedagogiki”.
        Podobnie nadzór metodyczny i dydaktyczny, sprawowany przez państwo, zaczepiony jest właśnie w uczelniach, instytutach i wydziałach pedagogicznych.
        To one mają schizofrenię i naprawiają działający zegarek: z jednej strony „naukowcy mówią, że ułatwianie jest przeciwskuteczne”, z drugiej strony „naukowcy” z tych samych uczelni rekomendują wycofanie elementarza Falskiego (i podobnych, dobrze sprawdzonych i działających podręczników) i zastąpienie ich „nowocześniejszymi”. Najlepiej w wersji e-, multi- i popatrakcyjnej, choć jednocześnie twierdzą, że to spłycenie prowadzi do spadku skuteczności.

        Podobnie, gdyby państwo dopuściło, by w publicznej służbie zdrowia za refundację NFZ leczono raka akupunkturą zamiast chemio- i radioterapii, to winne byłoby nie tylko Ministerstwo Zdrowia i ci konkretni profesorowie, którzy podpisaliby się pod pozytywnymi opiniami, ale cała medycyna akademicka, akceptująca tę sytuację.

        • Marzena Żylińska Post author

          Nie spotkałam jeszcze żadnego pedagoga, który podpisałby się pod obecnym systemem edukacyjnym. Ale masz rację, ktoś obecne podręczniki opiniuje. W Japonii jest tak, że nawet najmniejsza zmiana w podręczniku może być wprowadzona dopiero wtedy, gdy sprawdzi się w szkołach ćwiczeń. Czyli w edukacji jest tak, jak w naukach medycznych, wprowadza się tylko to, co zostało sprawdzone w praktyce.

  4. Osobiście tez nie spotkałem (przyznaję: nie spotkałem nigdy żadnego utytułowanego profesorsko pedagoga…), ale mogę Ci rzucić listą nazwisk, podpisanych pod Podstawa Programową, tudzież pod pozytywnymi opiniami wobec takich czy innych zmian w edukacji. Z naszym (zwłaszcza Pawła) anty-ulubionym prof.Semadenim na czele, jaki stał się tu już Asmodeuszem edukacji.

    Wyjątkami są raczej profesorowie pedagogiki, publicznie wyrażający swój dystans do tego co się dzieje, jak Agnieszka Kłakówna — też za Pawłem powtarzam, bo sam nie aż tak bardzo się ekscytuję rozdawaniem ludziom czarnych i białych kapeluszy, choć dla prof.Kłakówny: chapeau bas! (abstrahując od koloru…)

    Nie popadałbym w zachwyt na „naukową” metodą w Japonii. Nie znam jej szczegółów, ale musi być tak, że „sprawdzone w praktyce” oznacza wynik jakiegoś „obiektywnego” i mierzalnego pomiaru, np. wynik testu gimnazjalnego, albo wyniki PISA. Takie podejście może prowadzić do jeszcze gorszej testocentryczności, niż mamy w Polsce. Nie popadajmy w mit „obiektywizmu” — czyli wyrażenia czegoś liczbą i porównania, że $s(A)>s(B)$. Zazwyczaj bywa tak, że sposób, w jaki ta miara „skuteczności” $s(x)$ jest zdefiniowana. jest tak zupełnie arbitralny i wydumany, ze uzyskana do porównań liczba ma się nijak z intuicyjnym i zdroworozsądkowym poczuciem tejże skuteczności.
    O czym skądinąd świadczy to, że ani zdroworozsądkowe, ani mierzone PISA, TIMSS i PIRLS efekty szkół japońskich nie są znacząco lepsze od szkół Polski czy Niemiec.

  5. Spodobał mi się nowy(?) wątek w naszej rozmowie o szkole: „Nie spotkałam jeszcze żadnego pedagoga, który podpisałby się pod obecnym systemem edukacyjnym.” Zacytuję to zdanie na najbliższej wywiadówce u mojej córki. Będę je cytował na każdym zebraniu w szkole.
    Toż to czysta komuna, teatr absurdu i esencja „Procesu” Fraza Kafki w jednym. Miliony umysłów jest sterowanych przez jakąś anonimową grupę trzymającą władzę. „Nikt” nie wie kto tu rządzi. Nie dość, że wszyscy narzekamy na system, to nikt nas nie zna kogokolwiek, kto popierałby jego funkcjonowanie. Na końcu okaże się, jak za komuny, że wszyscy byli przeciw, włącznie z pierwszymi sekretarzami i ministrami. Na przykład ostatni minister założył stowarzyszenie Dobra Edukacja.
    Na tym polega jedna z wielkich trudności w nadaniu sensowności edukacji powszechnej: brak dialogu zwolenników i przeciwników. Stąd brak sporów, polemik, polaryzacji stanowisk, walki o coś lub przeciw czemuś, wbrew zasadom i praktykom demokracji. Nawet nie ma z kim zasiąść do stołu obrad. Gdy uda się zrobić jakieś zebranie, to okazuje się, że wszyscy mówią o tych samych słabościach i wadach szkoły, że generalnie są za ulepszeniem, usensownieniem, zreformowaniem. Moim zdaniem nadszedł czas na zrobieniem referendum pod hasłem: jesteś zwolennikiem czy przeciwnikiem obecnego sytemu edukacji i kierunków jego rozwoju ? Nadszedł czas żebyśmy poznali kreatorów, wykonawców i zwolenników po nazwisku. Ja, rodzic i sprzedawca z okolic Poznania, jestem przeciwnikiem.

  6. Marzena Żylińska Post author

    Tak, to ciekawe spostrzeżenie. kto jest autorem obecnego modelu edukacyjnego i kto jest jego beneficjentem???

    Xawer słusznie pisze, że ktoś tworzy oficjalne dokumenty, ktoś recenzuje podręczniki i zeszyty ćwiczeń, które mają ułatwiać naukę, a w rzeczywistosci ją utrudniają lub nawet blokują. Przy tych recenzjach warto się na chwilę zatrzymać. Jakiś ekspert dostaje propozycję zrecenzowania nowego podręcznika. Załóżmy, że go czyta i uznaje, że jest zły lub nawet szkodliwy. Pisze więc negatywną recenzję. Jeśli chce za swoja pracę dostać honorarium, to musi podpisać umowę, w której drobnym druczkiem napisane jest, że jest zobowiązany do zachowania treści swojej recenzji w tajemnicy, bo ów tekst jest własnością firmy, która go zamówiła. Nie wiadomo zatem, czy pozytywna opinia, którą podręcznik w końcu dostaje, jest pierwszą, czy może trzydziestą pierwszą napisaną recenzją. Teoretycznie jest to możliwe, bo osoby, które uznały podręcznik za beznadziejny zmuszone są do milczenia. Taki system 😉

  7. Ci ktosie, jeśli nawet są korumpowani przez wydawców, to są korumpowani za pełnym przyzwoleniem i akceptacją całego środowiska pedagogiki akademickiej. Zasiadają w radach wydziałów, wykładają, koledzy im podają rękę i wzajemnie z nimi piszą sobie entuzjastyczne recenzje swoich artykułów.

    Senaty uczelni o tym wiedzą, a rektorzy słyszą. A autorzy tych recenzji nadal żyją. Żyją? Przychodzą na posiedzenia senatów, tworzą politykę…(*)

    Gdyby to środowisko miało wolę zrobić z tym porządek, to by zrobiło. Tak, jak środowisko prawników akademickich poddało ostracyzmowi L.Falandysza po tym, jak zaczął pisać swoje uzasadnienia do aktów prawnych z kancelarii Wałęsy. I jak (na szczęście nie miało to miejsca) na margines albo poza uczelnię zostałby wypchnięty profesor medycyny, który rekomendowałby na potrzeby NFZ leczenie raka akupunkturą albo profesor politechniki, wydający ekspertyzę, że wiadukty autostrad należy budować ze słomy.

    (*) Dziś łacina nie w modzie, więc czuję się zobowiązany do wyjaśnienia (niektórym przynajmniej) czytelnikom, że to moja parafraza „Mowy pierwszej przeciwko Katalinie” Marka Tuliusza Cycerona.

    • PS.
      Te uwagi dotyczą nie tylko Polski. Zeszyciki ćwiczeń z kratkami do zaznaczania nie są polskim wynalazkiem. W różnych krajach je stosujących obowiązują różne procedury ich zatwierdzania, sądzę, że w wielu z nich opinie są zamawiane nie przez wydawców, a przez ministerstwa. Mimo to te zeszyty ćwiczeń funkcjonują. A akademicka pedagogika nigdzie na świecie przeciwko nim nie oponuje. Wprost przeciwnie. Do programów kształcenia przyszłych nauczycieli włącza się takie idee, jak zeszyty ćwiczeń, karty pracy, etc.

      To znaczy – wszystkie te przeciwskuteczne i szkodliwe bzdury mają akceptację akademickiej pedagogiki.

      Jeśli słyszymy jakieś głosy sprzeciwu, to wyłącznie sa to indywidualne głosy pojedynczych osób, pozostających poza mainstreamem pedagogiki instytucjonalno-akademickiej.

  8. A.SZ

    Zastanawiaja mnie pobudki, dla ktorych wielu rodzicow siega po gry komputerowe dla swoich dzieci. Wynika to na pewno z ‚lenistwa’, bo przeciez gry zajmuja dziecko i rodzic ma ‚swiety spokoj’. Widze takie zjawiska w swojej rodzinie, tak wlasnie dzieje sie z moimi kuzynami i szczerze mnie to przeraza. Ale dlaczego jeszcze rodzice decyduja sie na taki krok? Czy sa jakies inne motywy tego zjawiska? Jak Pani mysli?

  9. Marzena Żylińska Post author

    Myślę, że dlatego, że to masowe zjawisko. Dzieci często mówią rodzicom: „Wszyscy moi koledzy mogą chodzić na imprezy!”, „Wszyscy grają w gry komputerowe”, Wszyscy oglądają filmy do późnej nocy”. U nas niestety mało mówi się o szkodliwości takich gier, wiec rodzicom wydaje się, że nie ma w nic nic złego. Łatwo w to wejść, to te pierwsze gry są takie miłe i ładne. Kolejne coraz mniej, pojawia się w nich coraz więcej przemocy i agresji, ale w pewnym momencie rodzice widzą, że jest już za późno, że nic nie da się zrobić, że odciągnięcie dzieciaka od komputera oznacza walkę, często dla rodzica przegraną. Kupując pierwszą grę trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że dostarczamy dziecku narzędzia, które na liście uzależnień zajmuje dziś pierwsze miejsce. Inne negatywne skutki rodzice widza sami. Jeśli ktoś siedzi przy komputerze do późnych godzin nocnych i jest silnie pobudzony, to rano, w szkole ma okres obniżonej aktywności. Idzie do szkoły i tam drzemie. To fizjologia. Spitzer twierdzi, że właśnie dlatego napisał książkę „Digitale Demenz”. Chciał w niej przytoczyć wszystkie wyniki badań, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie wiedział, że daje dziecku do ręki narzędzie, które prowadzi do otumanienia. „Digitale Demenz” znaczy przecież „Cyfrowa demencja”.
    Natalia, wszystkiego dobrego w nowym roku 🙂

  10. P. C

    Cieszę się, że znalazł się w końcu ktoś, kto obiektywnie spogląda na kupno gier komputerowych dzieciom. W moim środowisku są dzieci, które spędzają czas przed monitorem i rzeczywiście jedne idą w dobrym kierunku, a inne niestety zatraciły się w złym.
    Słyszę czasami na zajęciach z wychowankami, niezrozumiałe do końca dla mnie teksty z gier i z ich świata przedstawionego. Co innego gdyby dzieci bawiły się w tego typu zabawy na przerwach, niestety ja słyszę wykrzykiwane slogany na zajęciach z polskiego czy środowiska.
    Z innej strony znam dzieci, w których gry tak rozwinęły wyobraźnię, spostrzegawczość, nauczyły odróżniać dobro od zła, że aż się wierzyć nie chcę jaki jest przekrój tego co robią gry komputerowe z wychowankami.
    Nie pozostaje nam nic innego jako rodzicom czy wychowawcom, sprawować czujną obserwację nad zachowaniem dziecka, kontrolę nad liczbą spędzonego czasu przed komputerem i rozmową z dzieckiem co w danej grze powinno się robić i na czym ona polega.
    Dziecko całkiem sprawnie przedstawi nam czy dana gra jest w porządku czy też nie. Wiem bo wielokrotnie sprawdzałam. 😉

    • Marzena Żylińska Post author

      Tak, rzeczywiście gry komputerowe mają bardzo różny wpływ na dzieci. Wiele zależy od tego, ile czasu dziecko spędza przy komputerze i czym zajmuje się w pozostałym czasie. Żeby odróżniać dobro od zła, trzeba mieć dużo kontaktów z innymi ludźmi, a gry prowadzą do izolacji. Im więcej czasu dziecko spędza przy komputerze, tym mniej pozostaje na inne zajęcia. Tak jak Pani pisze, dorośli muszą wiedzieć, jak trudnym narzędziem jest dla dziecka komputer i to oni muszą podejmować decyzje. Jednak łatwo stracić kontrolę. Wielu rodziców – pisze o tym Spitzer w swojej najnowszej książce – z przerażeniem stwierdza, że nie mają już nic do powiedzenia.

      • A.Sz.

        Nieco przeraża mnie fakt, że w coraz większa ilość placówek szkolnych idzie w skomputeryzowanie.
        Praca nauczycieli zastępowana jest przez maszyny, a zadania („gry edukacyjne”), które wykonują dzieci mają na celu sprawdzenie umiejętności, a nie nauczanie.
        Dziecięca ciekawość, chęć poznawania i kreatywność zostają sprowadzone do minimum.
        Jak dziecko ma nauczyć się pracy w grupie i obcowania z innymi ludźmi?
        Zdajemy sobie sprawę, że im później dziecko ma styczność z komputerem, tym lepiej dla niego
        – więc dlaczego już w najmłodszych klasach wprowadzane są takie metody?

        • Marzena Żylińska Post author

          Ad. A.Sz.
          tak, bezrefleksyjność, z jaką dorośli wprowadzają dzieci (lub pozwalają im wchodzić) w świat cyfrowych technologii, jest porażająca. Nikt nie sprawdził, czy dzieci siedziące przed komputerami uczą się efektywniej niż te, które mogą współpracować z innymi uczniami. Wszyscy mówią o komputeryzacji szkół, więc i my to robimy. Ot, taki eksperyment na dzieciach! Z badań nad mózgiem wynika jednoznacznie, że komputery negatywnie wpływają na rozwój małych dzieci. Powodów jest wiele, jeden z nich dotyczy neuronów lustrzanych, które mogą się rozwijać tylko poprzez kontakty w innymi ludźmi w świecie realnym. Pisze o tym w mojej książce.

          @ Krysia
          ja myśle, że się da, ale to nie jest proste. Dzieci muszą mieć coś, z czego same sobie zrobią zabawki. Uboga pedagogika, to nienowy temat. Sama to sprawdziłam. Jeśli dzieci mogą sobie zrobić szałas / domek lub jakąś budę, to ją z chęcią robią. Jeśli w najbliższym otoczeniu można znaleźć szyszki, kasztany, liście, kamyki czy kijki, to bez problemu powstaje sklep. Pomysłowość dzieci jest ogromna. Oczywiście nie można zabrać zabawek i trzymać dzieci w pustej sali nie dając im nic w zamian.

          Ale nie trzeba być w metodzie ortodoksem, więc ulubiony miś, czy kredki nie byłyby dla mnie żadnym problemem. Chodzi przecież o to, by wyzwolić kreatywność i by dzieci się dobrze bawiły. A to przecież widać gołym okiem. Nic na siłę!

          @ Grażka
          Już czekam na Waszą relację 🙂 Jestem bardzo ciekawa opinii dzieci!

  11. Aleksandra Laskowska

    Witam,
    w stu procentach zgadzam się z Pani tezą. Moim zdaniem dzieciom potrzebne są do rozwoju zabawki „ambitne”. W czasach wszechobecnej komercji, szerokiej społecznej rywalizacji („moje dziecko ma XBOX’a a Twoje?”) oraz zasypu klienta drogimi, lśniącymi i imponującymi zabawkami z półek renomowanych sklepów – coraz trudniej stwierdzić co tak naprawdę jest godne uwagi a co nie. Zdaje się, że już Montessori utworzyła własną linię zabawek edukacyjnych – stymulujących rozwój. Fakt faktem – trafne wybory zabawek wymagają od rodziców nie tylko intuicji czy podstaw wiedzy stricte pedagogicznej, ale również kierowania się nie tyle spełnianiem marzeń dziecka (często podyktowanych rywalizacją w klasie szkolnej) czy jego przyjemnością – ale przede wszystkim jego ROZWOJEM. Argumentem przeciw (często wysuwanym przy temacie środków dydaktycznych wspomnianej już Montessori) może być emocjonalne stwierdzenie: „NIE ZABIERAJMY DZIECIOM DZIECIŃSTWA, zaczynając je edukować od lat najmłodszych”. Jednak, moim zdaniem, problem leży po stronie definiowania „zabawki edukacyjnej”. Przedszkola bez zabawek to dość kontrowersyjny pomysł. Ciekawa jestem jak przedstawiają się wyniki badań podjętych w tym temacie. Jednak uważam, że dzieci potrzebują zabawek. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Całe kluee problemu leży w tym, aby te zabawki były odpowiednie – dążyły do rozwoju dzieci.

  12. Krysia

    Nie da się w 100% zrezygnować z zabawek w przedszkolu. Dziecku potrzebne są zabawki. Chociażby takie kredki, klocki, które mogą pogłębiać wyobraźnię dziecka, lub taki,miś do którego można się przytulić. Pamiętajmy o tym,że dziecku, które przychodzi do przedszkola jest potrzebne poczucie bezpieczeństwa, które nie zawsze jest wstanie dać nauczycielka. Z drugiej strony gdyby nie było zabawek w przedszkolu, może nauczycielki byłyby bardziej kreatywne.Nie szły by na łatwiznę. Jestem bardzo ciekawa jak wyglądają wyniki badań na temat zabawek w przedszkolu ? Czy jednak na nie postawić,czy może szukać innych nowych pomysłów,które zaciekawiłyby dzieciaki?

  13. Obiecuję, że napiszę – miałyśmy trochę ponad miesiąc eksperymentu w grupie 6-latków, autorzy sugerują najwyżej trzy.
    Ale można sobie w necie wygooglać – trochę przedszkoli w Polsce to robiło i opisało.

  14. Urszula Ś.

    Dziś wybór zabawek może stanowić dla rodziców nie lada wyzwanie. Najważniejsze jest jednak to, aby wybrać zabawkę adekwatną do wieku dziecka. Maluchy uczą się ważnych umiejętności przez zabawę. Dlatego uważam, że nie da się całkowicie zrezygnować z zabawek w przedszkolu. Każdy z nas wie, że zabawki sprawiają dzieciom mnóstwo radości. Do każdego zakupu należy podchodzić z głową 🙂

  15. a

    Przeraża mnie postępowanie rodziców w dzisiejszych czasach, kupują dziecku „odlotową” grę komputerową, sadzają przed monitorem czy puszczają bajkę i mają ciszę i spokój, nikt im nie przeszkadza, nie biega, nie hałasuje, nie zadaje pytań, na które muszą odpowiadać.. Szkoda tylko, iż nie widzą jak krzywdzą swoją pociechę, nie dając jej możliwości kreatywnego rozwoju.. ( np. zamiast gry komputerowej dając dziecku puzzle) Moim zdaniem to co zostanie zaniedbane w dziecinstwie, będzie miało swój wydźwięk w przyszłości, może warto poświęcić dziecku więcej czasu, wspólnie z nim zagrać w grę planszową czy karty, wszystkim może to sprawić radość, wystarczy tak niewiele, a można wiele zyskać, wzmocnić wzajemne więzi, a przytym dobrze się bawić… Może zamiast kreskówki w telewizji, kupić dziecku komiks. Warto też czytać dziecku na dobranoc, do dziś mam miłe wspomnienia z tym związane z mojeo dzieciństwa.. Mądrzy rodzice na pewno wiedzą jak zadbać o rozwój swojej pociechy…

    • Ewelina

      Powyższy komentarz trafnie ukazuje, jak szybko zmienia się światopogląd ludzi. Moje dzieciństwo kojarzę również z zabawkami i grami, które rozwijały umiejętność kreatywnego myślenia oraz współpracy (karty, bierki, szachy czy też Kostka Rubika). Tyle teraz mówi się o braku empatii wśród młodych ludzi. Nic dziwnego, jeśli od najmłodszych lat przebywają w zamkniętym pomieszczeniu tylko z jednym „przyjacielem”, jakim jest komputer. Nie mogę pojąć postępowania rodziców, którzy 6-letniemu dziecku kupują tablet czy laptop jako prezent, np. pod choinkę. Przez takie działanie rodzice sami ograniczają rozwój swoich dzieci. Dla wielu z nich życie bez dostępu do wirtualnego świata straciłoby sens. A jeszcze nie tak dawno wystarczyło znaleźć na podwórku jakiś kamień lub patyk i z jego pomocą zorganizować zabawę dla wszystkich dzieci z okolicy…

  16. Marta

    W pełni zgadzam się, że w dzisiejszych czasach zakup zabawek dla dzieci to nie lada wyczyn. Niestety rodzice często ulegają reklamom i nie zwracają uwagi, co naprawdę może przydać się dziecku. Sama pracowałam jako opiekunka do dzieci i zauważyłam ,że pokoje 5 latków wyglądają jak nieźle zaopatrzone sklepy z zabawkami, które niestety po chwilowej fascynacji stają się niepotrzebnymi, zakurzonymi rzeczami. Pokoje są zagracone, a dzieci tracą przestrzeń do prawdziwej, twórczej zabawy. Rodzice powinni zauważyć,że najprostsze rozwiązania są najlepsze. Dzieci nie potrzebują tony zabawek, a być szczęśliwymi. Dzieci potrzebują od rodziców wspólnego spędzania czasu, którego dziś często brakuje. Może właśnie zaproponowana w tym artykule gra planszowa zmobilizuje rodziców do znalezienia chwili dla swoich pociech.

  17. Mon

    Również się z tym zgadzam. Pamiętam z dzieciństwa, że bawiłam się zabawkami, które rozwijały moją twórczość i były dla mnie jakimś wyzwaniem intelektualnym i było to najczęściej gry planszowe, maskotki, a przede wszystkim kredki i blok rysunkowy. Dzieci uwielbiają być kreatywne i tworzyć coś nowego, a jeszcze jak zostaną pochwalone za swoje różnorakie osiągnięcia dostają motywację i ochotę do dalszej nauki. Jeśli nauczyciel nie zapewni im w szkole dalszego odkrywania, cały zapał dziecko pójdzie na marne, dlatego nauczyciele nie powinni pracować za dzieci, tylko pozwolić im samym pracować.

  18. Siwa

    Pani wpis pokażę wszystkim moim wujkom i ciociom, którzy mają małe dzieci! 😀 Mam nadzieję, że do ich głów w końcu dotrze, że zabawa typu BOB BUDOWNICZY jest jedną z lepszych zabaw, jako zastępstwo gier komputerowych, ponieważ BOB prowadzi do stymulacji mózgu!
    Każdy przecież chce dla swojego dziecka dobrze. Pani pokazała, gdzie to dobro można znaleźć, dziękuję!

    Oczywiście może być tak, że z budowy dzieci mogą szybko zrezygnować, ponieważ konstrukcja może się ciągle rozpadać poprzez nieodpowiednie dopasowanie klocków. Myślę jednak, że z czasem do niej powrócą…Ach ta ciekawość poznawcza :]

  19. Iza Czerwińska

    Artykuł bardzo mi się podoba. Nie każdy z rodziców jest świadomy co potrzebuje jego pociecha. W dobie tylu artykułów dla maluchów trudno się zdecydować, co kupić. Nie zawsze cena odgrywa najważniejszą role, ważniejsze jest moim zdaniem aktywny udział rodzica podczas zabawy z dzieckiem.

  20. Kamila Korzeniowska

    Niestety nie wszyscy rodzice są uświadomieni o odpowiednim doborze zabawek dla dziecka w danym okresie jego życia. Bardzo często wybierają zabawki dzieci, które wymuszają je płaczem w sklepie. Rodzice dla świętego spokoju, spełniają te zachcianki. Nie zastanawiając się nad tym czy zabawka będzie umożliwiała aktywność i kreatywność pociechy.

  21. Angelika

    Uważam, że każdy rodzic przed pojawieniem się swojego maluszka powinien przeczytać taki artykuł, aby nie popełniać błędów podczas zakupów i nie dać się naciągać na fantazyjne reklamy przeróżnych „edukacyjnych” zabawek.

  22. M.B

    W dzisiejszych czasach sklepy są przeładowane dużą ilością zabawek. Rodzice mają ciężki wybór jeśli chodzi o dobór odpowiedniej zabawki dla ich pociechy. Coraz częściej widzi się napis- edukacyjna zabawka – dzięki któremu rodzice bez chwili zastanowienia kupują rzecz. Widziałam pokój dziewczynki, która miała dosłownie wszystko, pierwsza myśl jaka przeszła mi po głowie- ma się czym bawić ale czy naprawdę tak było? Nie potrafiła kreować własnej zabawy, po pewnym czasie znudzona odchodziła z jednego miejsca w drugie.

  23. Daria

    Mam to szczęście, że pracuję w grupie żłobkowej. Dzięki temu mogę obserwować dzieci, które przychodzą do żłobka w wieku kilku miesięcy. Bardzo zaintrygował mnie chłopiec, który będąc dwulatkiem świetnie radzi sobie przy obsłudze komputera. Przeprowadziłam rozmowę z jego rodzicami. Nie mają oni nic przeciwko, aby ich dziecko spędzało swój czas przed komputerem czy telewizorem. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z czego wynikają problemy chłopca. malec jest bardzo nadpobudliwy, agresywny, często krzyczy, naśladuje bohaterów z kreskówek i gier komputerowych. Żyje w swoim świecie, nie kontroluje swoich zachowań. Widzę w tym dużą rolę rodziców, gdyż nie poświęcają zbyt wiele czasu dziecku. Łatwiej im posadzić syna przed komputerem i mieć chwilę dla siebie. Szukałam metody pracy, która pozwoliłaby „wyrwać” dziecko ze świata fantastycznego, uspokoić go, a jednocześnie czegoś nauczyć. Sprawdziła się najprostsza metoda. Dałam chłopcu drewnianą tabliczkę, na której musiał ułożyć obrazek. Zabawa wciągnęła maca bez reszty. Udało mi się go wyciszyć, a jednocześnie zainteresować czymś innych niż komputer. Najprostsze zabawki są najlepsze.

  24. Dominika M.

    Każde dziecko jest inne i każde będzie zainteresowane czymś innym , nie ma jednej „idealnej” zabawki dla wszystkich dzieci . Rodzice w końcu powinni pojąć , że od samej ZABAWKI ważniejsza jest ZABAWA.To dzięki zabawie uczymy się spontaniczności , odkrywamy nowe rzeczy , ćwiczymy pamięć i wyobraźnie.Dzięki zabawie dziecko może odtworzyć różne sytuacje życiowe .
    Uważam za smutny fakt to , że coraz częsciej dzieci w prezencie dostają tablety i smartfony , a przez to z roku na rok ich wymagania rosną .
    Rodzice powinni pojąć , że różne najmodniejsze gadżety , nie zastąpiom dzieciom kontaktów z innymi ludżmi .
    Dlatego od najmłodszych lat dla swoich pociech wybierajmy różne ciekawe formy spędzania czasu wolnego które będą konkurencją dla komputerów , internetu itp.

  25. Dominika M.

    Każde dziecko jest inne i każde będzie zainteresowane czymś innym , nie ma jednej „idealnej” zabawki dla wszystkich dzieci . Rodzice w końcu powinni pojąć , że od samej ZABAWKI ważniejsza jest ZABAWA.To dzięki zabawie uczymy się spontaniczności , odkrywamy nowe rzeczy , ćwiczymy pamięć i wyobraźnie.Dzięki zabawie dziecko może odtworzyć różne sytuacje życiowe .
    Uważam za smutny fakt to , że coraz częsciej dzieci w prezencie dostają tablety i smartfony , a przez to z roku na rok ich wymagania rosną .
    Rodzice powinni pojąć , że różne najmodniejsze gadżety , nie zastąpią dzieciom kontaktów z innymi ludżmi .
    Dlatego od najmłodszych lat dla swoich pociech wybierajmy różne ciekawe formy spędzania czasu wolnego które będą konkurencją dla komputerów , internetu itp.

  26. Uważam że każdy rodzic i każda osoba która ma styczność z dziećmi, powinna zdawać sobie sprawę z tego co jest zawarte w tym artykule. W dużej mierze dorośli nie zdają sobie sprawy jak ważna dla dziecka jest zabawa i jak istotną pełni rolę. Czasami wystarczy poświęcić 10 minut aby dowiedzieć się czegoś istotnego dla rozwoju własnego dziecka , zamiast sadzać go ciągle przed telewizorem, aby oglądało bajki i uzyskiwać w ten sposób „chwilę dla siebie” .

  27. Kamila H.

    Bez wątpienia zabawa jest istotnym elementem w rozwoju dziecka. Każdy rodzic powinien wiedzieć, że to czym zajmuje się jego dziecko w trakcie czasu wolnego zasadniczo wpływa na jego dalszy rozwój. Zbyt wiele rodziców idzie na łatwiznę, zajmują dziecko grami komputerowymi, bajkami w telewizji tylko po to, by mieć chwilę spokoju. Ale jak nie wiele czasu zajmie podsuniecie dziecku bardziej kreatywnych pomysłów zabaw, np. rysunki, wyklejanki, wydzieranki. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że wszystko to, co zrobimy dla dziecka wpłynie tylko i wyłącznie na jego korzyść.

  28. Zuzanna

    Dzień dobry,
    Żyjemy w czasach technologii, dzieci bawią się nie misiami, ale telefonami,laptopami i oglądają telewizję. Nie jest rzeczą łatwą zmienić ten stan rzeczy lecz trzeba próbować. Dużą rolę do odegrani mają tutaj rodzice , którzy powinni pokazywać dzieciom alternatywne formy spędzania czasu- jazda na rowerze itp. Rodzice powinni pomóc dzieciom rozwijać wyobraźnię np. poprzez czytanie im książek. Wymaga to czasu, wysiłku,ale przyniesie ogromne korzyści w przyszłości.

  29. Witam serdecznie Państwa i zapraszam po klocki lego i banbao do naszego sklepu na http://www.tukey.pl.
    Ceny od 10 do 20 % poniżej katalogowych.
    Dziękuje.

  30. katarzyna_s

    Wielokrotnie stawałam przed dylematem jakie zabawki kupić moim bliskim bądź zamówić do szkoły. I przyznam, że dla mnie najważniejsze jest to, po co tak właściwie je kupujemy. Bo jeśli dla „świętego spokoju”, żeby dziecko zajęło się samym sobą, to możemy kupować nawet te niewymagające żadnej aktywności i zmieniać je co dwa dni żyjąc w przekonaniu, że zapewniamy dzieciom wspaniały rozwój. Tyle, że do rozwoju konieczny jest drugi człowiek. Zabawki nie mają być „zapychaczem czasu”, ale mają ten czas kreować.. Niezwykle ważne jest gdy bliski dorosły towarzyszy dziecku w zabawie i wspólnie nie tylko spędza czas, ale buduje więzi i rozwija kompetencje społeczne, o których wspominała Pani w innych postach. To jest dla mnie całe piękno i wartość edukacyjna zabawy.

  31. Ania

    Ten etap życia właśnie przerabiam z moim dzieckiem jak również z dziećmi od mojej siostry.Moje 16- miesięczne dzieciątko uwielbia się bawić przede wszystkim drewnianymi klockami. Na początku oglądał jak my budujemy zamki i inne budowle gdy sam szybciutko podłapał jak je wykorzystywać zaczął tworzyć swoje budowle, odkrywa które klocki może połączyć a które nie. Sprawia mu to ogromną radość potrafi spędzić bardzo dużo czasu na tej zabawie co dla takich maluchów jest ogromnie trudne. Widzę również że zabawki które nie wymagają od niego zbyt dużego wysiłku wcale nie sprawiają mu takiej radości i bardzo szybko się nimi nudzi. Uważam że nie ilość ale jakość jest ważna tzn. co my potrafimy dzieciom pokazać jak możemy się bawić bo zabawki mają też łączyć dzieci i rodziców, a nie jak to wiele rodziców robi zabawki zamiast ich. Dla dziecka nawet ułożenie ze słomek domku jest ogromną wartością i radością – to tylko zależy od nas i naszej wyobraźni nie musimy z domu wcale robić sklepu z zabawkami.

Post comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.