Dlaczego mózg ucznia traci motywację

Pisanie pierwszej notki, to trudna sprawa, a pisanie pierwszej notki o szkole, to sprawa jeszcze trudniejsza, bo szkoła jest dziś jednym wielkim problemem, albo znakiem zapytania.

Bo jak to jest z naszą polską szkołą, dobra jest czy zła? Nowoczesna czy zacofana? Przygotowująca do wyzwań czekających na młodych ludzi po opuszczeniu jej murów, czy raczej do rozwiązywania testów A, B czy C?

Zdaniem jednych jest bardzo dobra, tylko ……… uczniowie nie lubią do niej chodzić.  W testach Pisa osiągamy coraz lepsze wyniki, ale tylko w rozwiązawaniu schematycznych zadań. Coraz więcej nauczycieli ma wyższe wykształcenie, ale dyplomy dewaluują się w zastraszającym tempie. Już 70% młodzieży studiuje na wyższych uczelniach, ale żeby mogli je ukończyć wciąż trzeba obniżać poziom. Szkoły są coraz lepiej wyposażone w nowe technologie, ale  studenci chcąc przeprowadzić lekcję z wykorzystaniem komputera muszą przynieść z domu własne laptopy, bo sale komputerowe zarezerwowane są na lekcje informatyki. W ten sposób uczniowie poznają nowe narzędzia, których potem, na innych przedmiotach z powodu braków sprzętowych wykorzystywać nie mogą.

Ale przecież do szkół wprowadza się e-dzienniki, żeby ułatwić nauczycielom życie i zminimalizować papierokrację, …….. tylko że wielu z nich musi teraz wpisywać wszystko podwójnie i do e-dziennika i do papierowego i to często po lekcjach, w domu,  bo szkoły nie stać na zakup laptopa dla każdego nauczyciela. W ten sposób postęp staje się utrapieniem i dodatkową pracą. Zamiast coś ułatwiać, tylko utrudnia.

Ale ja nie o tym chciałam pisać! Ja chcę pisać głównie o tym, jakie wnioski płyną z badań nad mózgiem, czyli o NEURONACH W SZKOLNEJ ŁAWCE. Od mniej więcej piętnastu lat, dzięki różnego typu skanerom, neurobiolodzy mogą zaglądać do uczących się mózgów i na tej podstawie formułować wnioski dotyczące efektywności uczenia się. I cóż wynika z tych badań?

Bardzo dużo!!! Przynajmniej wiadomo, dlaczego uczniowie do szkoły chodzić nie lubią. Dzięki badaniom nad mózgiem można już wyjaśnić, dlaczego tak szybko znika motywacja, z jaką sześciolatki przekraczają szkolne progi. A jak wiadomo, bez motywacji o efektywnej nauce nie ma mowy.
W tym blogu chciałabym podzielić się z wszystkimi zainteresowanymi wnioskami płynącymi z badań nad mózgiem, może wtedy uda się przekształcić nasze szkoły w środowisko umożliwiające wykorzystanie potencjału uczniowskich mózgów.

Comments ( 0 )
  1. Magda

    Czy jest jakaś literatura na ten temat? Najlepiej w języku polskim? Co Pani może polecić?

    • mzylinska

      Pani Magdo,

      dużo tego po polsku nie ma, ale myślę, że to się wkrótce zmieni. Mogę Pani polecić blog (i publikacje) neurobiologa, profesora Jerzego Vetulani.
      Piękno neurobiologii
      http://vetulani.wordpress.com/autorzy-strony/

      Poza tym klasyczna już książka Manfreda Spitzera „Jak uczy się mózg” i stosunkowo nowa Joachima Bauera „Empatia. Co potrafią lustrzane neurony”

      Może zainteresuje Panią też seria moich artykułów w Psychologii w Szkole. W numerze wrześniowym ukazał się pierwszy tekst „Dlaczego neurodydaktyka?”, w kolejnych numerach będą artykuły poświęcone motywacji czy głębokości przetwarzania informacji (od tego zależy efektywność uczenia się). W moich tekstach staram się łączyć teorię z praktyką i podawać wiele przykładów z różnych przedmiotów. W ten sposób nauczycielom łatwo odnieść nowe treści do własnej praktyki.
      Kończę teraz „Neurodydaktykę”, która ma ukazać się w przyszłym roku.

  2. Gdzieś czytałam, że szkołę powinno oceniać się za pomocą mimiki uczniów – na pewno uzyskalibyśmy to, co staramy się zataić w życiu codziennym.

    Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy.

  3. Robert Kolebuk

    Szkoła demotywuje lepiej od najlepszego demotywatora. Wiem to aż nazbyt dobrze, bo obserwuję ją zarówno z pozycji nauczyciele jak i rodzica.

    Z żalem myślę, że moje dzieci (8 i 11 lat) już nigdy nie będą miały takiego błysku w oku podczas rozmów o szkole jak w pierwszym roku nauki. Po kilku miesiącach spędzonych w szkolnych murach zrozumiały jednak, że polski system edukacji nadal działa na zasadach podobnych do zasad działania kosiarki do trawnika. I jakoś przestało im się tam podobać. Błysk w oku zniknął. Smutne.

    Czekam na notki dotyczące badań nad mózgiem i wiem, że lepszego źródła raczej nie znajdę. 🙂

    • mzylinska

      Odpowiedź na post Roberta Kolebuka

      Jakże smutno czyta się takie słowa, ale przecież to PRAWDA! Wszystkie maluchy cieszą się na to, że pójdą do szkoły. Ja też pamiętam ten błysk w oczach moich dzieci, tę radość oczekiwania, tę niewyobrażalną motywację i tę wiarę w słowa nauczycielki (Moja pani tak powiedziała!) Jakże ogromny kredyt zaufania dostają nauczyciele od każdego dziecka!!!
      Zdaniem niemieckiego neurobiologa, Manfreda Spitzera, zamiast organizować konferencje szkoleniowe na temat tego, jak motywować uczniów do pracy, lepiej zastanowić się, jak nie niszczyć motywacji, z jaką dzieci przychodzą do szkoły.
      Problem w tym, że dzisiejszy system edukacyjny zupełnie tę naturalną motywację pomija. Aby zachować ciekawość poznawczą, dar natury będący największym napędem do pracy, nauczyciele muszą działać wbrew systemowi, a to wymaga olbrzymiej pracy, determinacji i odwagi. Ale znam takich 🙂

  4. Dziękuję za tego bloga, na pewno będę go śledziła:)
    Na szczęście mamy wielu dobrych nauczycieli, tylko niestety system ich tłamsi. Trzeba go niewątpliwie zmienić. To tak jak z systemem finansowym: nigdy nie wyjdziemy ze spirali długów dopóki sam system pozostanie niezmieniony. Szkoły nie zmienimy dopóki będziemy podchodzić do edukacji jakbyśmy tkwili wciąż w społeczeństwie industrialnym. Pozdrawiam autorkę i wszystkich czytelników.

    • mzylinska

      Odpowiedź na post Weroniki

      Tak, to prawda, jest wielu świetnych nauczycieli, ale czy im jest łatwo w obecnym systemie? Dziś udowadnianie, że się uczy, zabiera więcej czasu niż samo uczenie. Porównaie z systemem finansowym zdaje się bardzo trafne!
      Obecny model szkoły rzeczywiście powstał w początkach ery industrialnej. Nauczyciel (będący dla wielu osób jedynym źródłem wiedzy) stał wtedy na środku klasy i nauczał, a uczniowie siedząc w ławkach słuchali go i skrzętnie notowali każde słowo, żeby potem te mądrości powtórzyć. Patrzyli wtedy na swoje plecy, ale to nie przeszkadzało w nauce, bo w centrum stał nauczyciel i wisiała tablica.
      CZAS TO ZMIENIĆ!!!!!

  5. Wstrzymuje oddech i czekam na c.d. Na każdym kroku łapię się na tym, że wszędzie wystają mi neurony i wszystko, czego się naprawdę uczę, uczę się całą powierzchnią ciała oraz różnymi zmysłami, których istnienia do niedawna nie podejrzewałem.

    Będę wdzięczny m.in. za dowartościowanie zabawy.

    Mam nawet na to swoje określenie: „Praca to ciężka zabawa”.

    • mzylinska

      Odpowiedź na post Marcina Skrzypka

      Można też powiedzieć, że zabawa to ciężka praca, w każdym razie dla neuronów. Wiele wskazuje na to, że dziś nie doceniamy roli zabawy i skracając dzieciństwo i wysyłając dzieci wcześniej do szkoły, pozbawiamy je możliwości wytworzenia potrzebnych w późniejszym czasie sieci neuronalnych. Dziś wiadomo już, że wszelkie rodzaje gry w piłkę polegające na jej łapaniu lub odbijaniu (rozwijające koordynację ręka – oko) przyczyniają się do rozwijania struktur m ózgowych, które później są niezbędne w nauce matematyki. To tylko jeden przykład pokazujący, jak ważne jest, by dzieci mogły się możliwie intensywnie bawić z innymi dziećmi. Zabawa, to dla nich najbardziej intensywna nauka. Ukrzesłowione w szkole tracą wiele możliwości rozwoju.

  6. Ewa

    Zgadzam się! Wystarczy „zajrzeć” do nudzącego się na zajęciach mózgu, aby dowiedzieć się, dlaczego spada motywacja… Neurony umierają z nudów! Dosłownie! Polecam gorąco artykuł Tracey J. Shors ”Neurony umierają z nudów” (Świat Nauki, wrzesień 2011).
    Dzieci zawsze będą się uczyły tego, co chcą, co je zaciekawi.
    Polecam też wykład z TEDa o nowoczesnej edukacji:
    http://www.youtube.com/watch?v=1fGOvCK_2FM

    Trzymam kciuki za rozwój tego bloga 🙂

    • mzylinska

      Odpowiedź na post Ewy

      Świetny film! Jestem przekonana, że przez dzisiejszy zbiurokratyzowany i przeracjonalizowany system edukacyjny marmujemy ogromny potencjał uczniów. Nauczyciele muszą realizować program, a to oznacza, że zupełnie pomijają zainteresowania uczniów i ich ciekawość poznawczą. W ten sposób niszczy się motywację, bez której efektywna nauka nie jest możliwa. Muszę rozwinąć ten temat.
      A do czego zdolne są zmotywowane i samodzielnie zgłębiające wiedzę dzieci, widać choćby na przykładzie Akademii Dziecięcej. Słuchając ich wykładów, każdy może się przekonać, że one mogą wszystko 🙂
      Zmieniając system edukacyjny i uwalniając potencjał dzieci moglibyśmy dokonać ogromnego skoku cywilizacyjnego, ale jak na razie, we wszystkich krajach nacisk kładzie się na planowanie nauczania (podstawy programowe, programy) i na mierzenie efektów, a tym, co najważniejsze, czyli procesem uczenia się, nikt się nie interesuje. Skoro coś jest nauczane, to znaczy, że uczniowie muszą się tego nauczyć. Trudno o większy błąd! Oni nic nie muszą, bo mózgu nie da się zmusić do nauki! Za to sam będzie chciał to robić, jeśli uzna rzecz za przydatną.

  7. Witam,

    bardzo się cieszę z Pani debiutu, znam i bardzo miło wspominam panią ze szkoleń z Puław i Sulejówka.

    Będę czytał uważnie i może komentował, a właśnie słucham Pani rozmowy z Jakubem Janiszewskim w Tok FM.

  8. Overdrive

    @mzylinska

    „we wszystkich krajach nacisk kładzie się na planowanie nauczania
    (podstawy programowe, programy)”

    Wydaje mi się, że krok w kierunku uwolnienia edukacji z łap polityczno-industrialnej machiny uczyniły kraje skandynawskie pozostawiając nauczycielom i szkołom możliwość wyboru zarówno programu, przedmiotów jak i samych metod nauczania, i to z jak najlepszym skutkiem. Ale źródłem się nie pochwalę. Być może ktoś widział/słyszał?

    Grunt, że pierwszy krok został uczyniony. Będzie można wykonać polityczny zabieg w postaci „zróbmy tak jak oni” i nie martwić się o negatywne skutki.

    Powodzenia w prowadzeniu bloga, niecierpliwie czekam na dalsze wpisy.

    • mzylinska

      To prawda, w Finlandii, Szwecji czy Danii zakres autonomii szkół jest znacznie większy, a uczniowie mają możliwość wpływania na kształt własnej „kariery edukacyjnej”. Powinniśmy iść w tym kierunku, ale w mojej wizji szkoły tej autonomii dla uczniów i nauczycieli powinno być jeszcze więcej. Nasz model edukacyjny zakłada, że „góra” wie lepiej, czego uczniowie powinni się uczyć i co będzie im potrzebne za 10 czy 15 lat. Czy można tak myśleć, widząc w jakim tempie zmienia się otaczający nas świat i jak szybko dezaktualizuje się wiedza? Osobom tak myślącym polecam lekturę książek Zygmunta Baumana, np. „Płynną nowoczesność”. Dziś jedno jest pewne: zmiana.
      Ilość dostępnej wiedzy podwaja się co kilka lat i musimy pożegnać się z wiarą, że można nauczyć się wszystkiego. Ale jeśli trzeba dokonać wyboru, to pojawia się pytanie, kto to powinien zrobić, fachowcy, eksperci, nauczyciele czy może uczniowie?
      Moja odpowiedź brzmi: uczniowie razem z nauczycielem.
      Dziś dużo mówi się o autonomii uczniów, ale czy można rozwijać ich autonomię w nieatonomicznej szkole przygotowującej do zdawania testów ? Nasi uczniowie po ukończeniu szkoły, niczym produkty opuszczające fabrykę, wszyscy mają mieć te same parametry.

      W Finlandii każda szkoła jest inna i uczy inaczej. O takiej różnorodności i autonomii możemy w Polsce tylko marzyć!

  9. Fkowalik

    Witam, słuchałem dziś (w piątek 4.XI) audycji w TOK FM z Pani udziałem. Ciekawe rzeczy Pani mówiła, co skłoniło mnie także do szybkiego
    przeczytania Pani tekstu w Polityce i zajrzenia na Pani blog.
    Od razu nasunęły mi się jednak dwa pytania, pierwsze natury bardziej
    ogólnej, drugie bardziej szczegółowe.
    Przede wszystkim jak rozumiem obecny system nauczania i egzaminowania ma tę zaletę, że daje możliwość dokonywania weryfikacji na skalę masową i w sposób transparentny. Zmiany o których Pani mówi idą raczej w stronę zindywidualizowanej edukacji, gdzie dużo większą samodzielnością w nauczaniu (doborze środków i tematów) dysponuje nauczyciel. Czy w tej sytuacji nie pojawią się więc właśnie problemy z ogólnokrajową weryfikacją wyników nauczania.
    Druga sprawa to kwestia nabywania wiedzy jako takiej. Mówiła Pani, że
    nie ma co przeciążać głowy, bo przecież wszystko dostępne jest w chmurze i najważniejsze to umieć zdobyć informację. To oczywiste. Ale czy nabywając wiedzę nie rozwijamy naszego sposobu myślenia, tak jak
    czytając książki ulepszamy aparat językowy? Czy nie jest tak, że siłą
    rzeczy erudycja prowadzi do uruchamiania nowych dróg kojarzeń i
    tworzenia nowych sylogizmów. I robimy się mądrzejsi.
    Jeśliby miała Pani chwilkę, to bardzo byłbym wdzięczny, za wyjaśnienie
    mi tych wątpliwości.

  10. Libero

    Ja również słuchałem audycji w radiu TOK FM z Pani udziałem i ciągle jestem pod ogromnym wrażeniem. Niewielu potrafi w tak jasny i przejrzysty sposób przekazać swoje zdanie. Zrobiła to Pani bardzo obrazowo i dobitnie. W pełni się zgadzam i mocno trzymam kciuki za Pani pracę. Gorąco polecam tę audycję, koniecznie trzeba ją promować! Link: http://bi.gazeta.pl/im/4/10591/m10591364.mp3 (mam nadzieję, że jeszcze działa). Może warto go dodać na stronę główną?
    Pozdrawiam serdecznie.

  11. Pani Marzeno,

    Piękne dzięki za super wystąpienie 24 września w BUW! Super wykład. Zawsze interesowała mnie neurolingwistyka… moje zainteresowanie mózgiem ożyło… Już nie mogę się doczekać, kiedy dotrze do mnie Pani książka. Polska szkoła i edukacja ma przyszłość… ale tylko z takimi ludźmi jak Pani. Życzę pani wszystkiego najlepszego i jeszcze raz dziękuję za bardzo ciekawe wystąpienie; pozdrawiam!

    • Marzena Żylińska

      Panie Rafale,

      pięknie dziękuję za miłe słowa.
      Zmieniłam w Pana mailu „Magdę” na „Marzenę” mając nadzieję, że napisał Pan to o moim wykładzie 😉
      I mam nadzieję, że napisze Pan po lekturze „Neurodydaktyki” choćby krótki komentarz.

Post comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.