O pracach domowych pisałam już nie raz (i nie dwa:), niestety wciąż temat wraca po kolejnych doniesieniach o bezsensownych zadaniach jak np. przepisanie 500 razy wzoru chemicznego, czy długich godzinach, jakie dzieciaki spędzają w domu nad książkami.
Stąd listopadowa inspiracja od razu przypadła mi do gustu i wiedziałam, że tylko spotkanie, wymiana doświadczeń i warsztaty temu poświęcone mogą otworzyć komuś kolejnemu oczy na potrzebę zmian. W poniedziałkowe listopadowe popołudnie a jak się okazało jeszcze i wieczór spotkaliśmy się w mojej szkole z grupą, która, podobnie jak ja, potrzebuje weryfikacji podejścia do zadań domowych. W większości wystąpiliśmy w podwójnej roli: nauczycieli i rodziców. To na pewno pomogło w spojrzeniu na to, czym jest praca domowa zadawana w szkole a czym jest praca domowa przyniesiona do domu. Przyjrzeliśmy się też ilości godzin, jakie dzieciaki spędzają obowiązkowo w szkole, począwszy od I klasy szkoły podstawowej a kończąc na klasie maturalnej. Zwłaszcza na ostatnim etapie kształcenia, w technikach są to 34 godziny obowiązkowych zajęć!!! Jeśli uczeń chodzi na religię, na fakultety, dodatkowy angielski to spędza na zajęciach 40 godzin. Skąd brać jeszcze siły i chęci na pracę w domu? Poza tym, te tradycyjne, obowiązkowe dla wszystkich, są: nudne, niedostosowane do możliwości, czasochłonne, nierozwijające i niedopasowane do zainteresowań.
Burza mózgów, dyskusja i praca w grupach dały efekty i wypracowaliśmy pewne dobre praktyki, dotyczące prac domowych:
– za każdym razem, kiedy chcemy zadać pracę domową zadajmy sobie pytanie: po co? czy uczniowie potrzebują jeszcze pogłębienia wiedzy, czy wszyscy muszą to samo i w taki sam sposób utrwalać?
– zrezygnujmy z zadań zadawanych z lekcji na lekcję na rzecz zadań długoterminowych: projektów, obserwacji, wykonywania doświadczeń – ważne, żeby wymagały współpracy w grupie (tak ważnej dzisiaj kompetencji!)
– uwzględnijmy własne propozycje uczniów – to uważam jest bardzo trafionym pomysłem. Jeśli uczeń ma ugruntować swoją wiedzę w domu lub stworzyć coś nowego niech zrobi to na swój sposób – taki, który jemu przyniesie jak najlepsze efekty. Jeden może uczyć się słówek z języka obcego przyklejając karteczki na różne przedmioty, drugi oglądając filmiki w internecie a jeszcze ktoś inny tłumacząc teksty piosenek i słuchając muzyki. Dajmy uczniom możliwość decydowania o sposobie uczenia się!
Sceptycy zapewne zapytają, co w sytuacji, jak uczeń stwierdzi, że nic nie musi robić? No to stwierdzi. Rozwiązania tej sytuacji są dwa: rzeczywiście nie potrzebuje poświęcać dodatkowego czasu na pracę w domu, czas w szkole wystarczył na poznanie nowego zagadnienia (co tak naprawdę jest sukcesem) albo „odpuścił sobie” (bo przecież nie musi być najlepszy z każdego przedmiotu) i dopóki nie odnajdzie sensu poznania nowych treści, to i tak się ich nie nauczy. W tym drugim przypadku efekt jest taki sam, jak przy spisywaniu schematycznej pracy domowej na przerwie przed lekcją – jest to tak samo nierozwijające i niczego nieuczące. Uczeń nie będzie miał jednak poczucia, że jest traktowany przedmiotowo i nie ma wpływu na swoją edukację. Skoro jednym z argumentów obrońców prac domowych jest uczenie dzieci samodzielności, to pozwólmy im być samodzielnymi i decydować jak będą się uczyć, jak chcą powtarzać i utrwalać swoją wiedzę, jaka forma jest dla nich najlepsza. A więc jeszcze raz: skoro już ma być, to uwzględnijmy w pracy domowej własne propozycje uczniów!
Dziękuję Anecie Jamiałkowskiej – Pabian za współorganizację i współprowadzenie warsztatów oraz wszystkim uczestnikom za inspirującą wymianę poglądów.
tel.: 792 688 020
e-mail: kontakt(at)budzacasieszkola.pl
Odwiedź nas również na Facebooku
facebook.com/budzacasieszkola/
© 2015 Sofarider Inc. All rights reserved. WordPress theme by Dameer DJ.